"Stanowczo sprzeciwiamy się nagonce rozpętanej przez media i część naszych kolegów posłów w związku z wydarzeniem przy wyborze sędziego Trybunału Konstytucyjnego – prof. Zbigniewa Jędrzejewskiego. Nagonce niesłusznej i bezpodstawnej, mającej podłoże wyłącznie polityczne" – napisali posłowie Małgorzata Zwiercan i Kornel Morawiecki w liście do marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego.
Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu Sejm zdecydował o wyborze nowego sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Został nim kandydat Prawa i Sprawiedliwości prof. Zbigniew Jędrzejewski. Jego wybór wywołał jednak duże zamieszanie. Chwilę po głosowaniu poinformowano, że posłowie odrzucili wniosek o wyborze. W związku z tym opozycja przyjęła ten wynik oklaskami. Jednak po dwuminutowej przerwie marszałek Kuchciński ogłosił, że Sejm ostatecznie wybrał proponowanego kandydata na sędziego TK.
Zamieszanie spowodowane było faktem, że przed głosowaniem posłowie opozycji ustalili, że podczas głosowania wyjmą swoje karty, aby nie było wymaganego kworum. Jednak wbrew zapowiedziom siedmiu posłów Kukiz'15 nie zastosowało się do uzgodnień i oddało głos. Dzięki temu udało się wybrać prof. Jędrzejewskiego na sędziego TK wbrew zdezorientowanej opozycji. Ostatecznie głosowało 233 posłów, bezwzględna większość wynosiła 117 głosów. Za głosowało 227, nikt nie był przeciwny, a 6 posłów wstrzymało się od głosu.
Analizując głosowanie szybko okazało się, że poseł Małgorzata Zwiercan z klubu Kukiz'15 podczas wyboru nowego sędziego TK zagłosowała za nieobecnego wówczas na sali plenarnej Kornela Morawieckiego. Zaczepiona później na korytarzu poseł Zwiercan poinformowała, że została poproszona przez Morawieckiego o zagłosowanie, gdy ten źle się poczuł.
Nagonka w mediach i w Sejmie
Jak napisali "zaangażowani" w całą sprawę posłowie Zwiercan i Morawiecki, nagonka w mediach oraz przestrzeni publicznej jest "niesłuszna i bezpodstawna" oraz ma "podłoże wyłącznie polityczne".
Posłowie opisują sytuację do jakiej doszło podczas głosowania, tłumacząc w liście do marszałka Sejmu, że Kornel Morawiecki w momencie głosowania był nieobecny na sali sejmowej, a wychodząc z sali nie wyjął karty z czytnika do czego nie jest zobowiązany. "Wcześniej rozmawiałem z posłem Małgorzatą Zwiercan o sytuacji związanej z nadchodzącym głosowaniem, o moim sprzeciwie do udawania nieobecności w Sejmie, o zamiarze wstrzymania się od głosu" – napisał Morawiecki.
"Precyzyjnie wyjawiłem swoją wolę koleżance. Małgorzata podzielała moje wątpliwości i zamiary, zrobiła dokładnie to, co ja sam bym zrobił" – pisze dalej Morawiecki. Jak dodaje poseł w oświadczeniu, Zwiercan wciskając przycisk "dała świadectwo prawdzie, spowodowała, że mój głos nie został zmarnowany" i "działała w moim imieniu, a zatem była wyłączenie doręczycielem mojego oświadczenia woli" – tłumaczy dalej poseł.
"Odbijamy piłeczkę"
Politycy podkreślają w dokumencie, że nie naruszono Konstytucji Rzeczpospolite Polskiej, żadnej ustawy ani regulaminu Sejmu. "Nie uchybiliśmy etyce poselskiej. Zagłosowaliśmy zgodnie z sumieniem, według którego ocenialiśmy interes Polski" – dodają autorzy pisma.
Zwiercan i Morawiecki odpowiadają też na zarzut "potwierdzenie nieprawdy" (art. 271 &1 Kodeksu Karnego), do którego miało dojść kiedy posłanka wcisnęła przycisk za Morawieckiego. "Odbijamy piłeczkę. Czym było wyjęcie kart do głosowania przez posłów PO, Kukiz'15, .Nowoczesnej i PSL którzy byli na sali? Czy nie potwierdzeniem nieprawdy i na dodatek złamaniem regulaminu?" – pytają posłowie.
Posłowie przepraszają też w piśmie "wszystkich, którzy poczuli się urażeni".
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Napisała do nas lekarz stomatolog: państwo rządzone przez Tuska nie ma z czego dać na ochronę zdrowia