Sikorski i Tusk złożyli hołd "demokratycznym" Niemcom i w rocznicę Powstania Wielkopolskiego zaatakowali Prezydenta
Minister spraw zagranicznych w rządzie Tuska postanowił, tym razem rocznicowo - z okazji Powstania Wielkopolskiego - "pouczyć" Prezydenta RP. Radek Sikorski usiłował ośmieszyć wystąpienie Karola Nawrockiego, który w trakcie uroczystości w Poznaniu, odwołując się do pamięci historycznej, zwrócił uwagę na konieczność obrony całego terytorium Rzeczpospolitej - w tym także granicy zachodniej. Dla Sikorskiego zagrożenia, nawet potencjalnego, zza Odry nie ma - dopóki, jak podkreśla, Niemcami rządzą "ugrupowania demokratyczne" - CDU/CSU lub SPD. Głosząc podobne opinie, szef MSZ, nie tylko zaprezentował się, jako fatalny, krótkowzroczny polityk, ale także człowiek bez podstawowej wiedzy historycznej. To ostatnie może dziwić, jeśli przypomnieć, że na czele rządu, w którym pan Radek zasiada stoi historyk - magister Donald Tusk. Tusk zresztą sam nieudolnie usiłował zaatakować Prezydenta RP przy okazji Powstania Wielkopolskiego. Wypadło to, jak zwykle, żałośnie. Przyznajmy jednak, że rocznica zwycięskiego zrywu przeciwko Niemcom może być dla laureata nagrody imienia Walthera Rathenaua bolesna.
"Pragnę uspokoić Pana Prezydenta, że dopóki Niemcy są w NATO i UE, a rządzą nimi chrześcijańscy lub socjal demokraci, zagrożenie naszej zachodniej granicy jest żadne. Powstać mogłoby dopiero, gdyby władzę za Odrą objęli eurofobiczni nacjonaliści", obwieścił dziś z dumą na swoim profilu społecznościowym Sikorski.
Nie trzeba długo szperać w historii, by wykazać fałszywość tezy obecnego szefa MSZ. Zagrożenie ze strony Niemiec stwarzają nie tylko ugrupowania, które można określić jako skrajne (ciekawe zresztą, że Sikorski sugeruje, że mogą być one jedynie tzw. "skrajnie prawicowej" proweniencji, "zapominając" jakoś o jawnie prorosyjskich ugrupowaniach lewackich). Pierwszym dowodem jest... samo Powstanie Wielkopolskie, które wybuchło 27 grudnia 1918 roku. Dążący do wyzwolenia kresów zachodnich powstańcy walczyli przecież wówczas z siłami "demokratycznych" Niemiec, rządzonych przez lidera SPD Friedricha Eberta. Socjaldemokraci, podobnie jak wszystkie inne niemieckie ugrupowania "demokratyczne", przez cały okres tzw. Republiki Weimarskiej (do 1933 roku, tj. objęcia władzy przez Hitlera) negowali prawo Polski do Poznańskiego, Śląska i tej części Pomorza, która przypadła II Rzeczpospolitej.
Przypomnijmy kilka innych faktów, o których koalicja 13 grudnia najwyraźniej nie chce pamiętać.
W 1920 roku, liczące na upadek II RP pod nawałą bolszewicką, "demokratyczne" Niemcy zablokowały możliwość transportu broni dla polskich żołnierzy, a następnie udzielały pomocy sowieckim żołdakom, którzy w trakcie odwrotu przekraczali granicę Prus Wschodnich. W 1925 roku "demokrata" i "liberał" kanclerz Hans Luther rozpoczął kilkuletnią wojnę celną z Polską, mająca na celu załamanie gospodarki Rzeczypospolitej Polskiej i wymuszenie korzystnych dla Niemiec zmian terytorialnych. Wojnę tę Polska, co warto podkreślić, wygrała i to mimo, że na jej początku handel z Niemcami stanowił blisko połowę wolumenu polskiego handlu zagranicznego, przy czym Niemcy były odbiorcą blisko 80 proc. wydobywanego w Polsce węgla. Zwyciężyliśmy, gdyż rząd Władysława Grabskiego, po jednostronnym wstrzymaniu przez Niemcy importu polskiego węgla z województwa śląskiego, podniesienia cła na polskie produkty oraz ustanowienia embarga na część sprowadzanych z II RP towarów, odpowiedział analogicznymi retorsjami.
Jak zachowałby się w takiej sytuacji rząd Tuska? To jedynie pytanie retoryczne - odpowiedź mamy już przynajmniej od dwóch lat.
Dlaczego piszemy "przynajmniej"? Gdyż jeszcze w maju 2012 roku Tuskowi przyznano nagrodę imienia Walthera Rathenaua, kolejnego niemieckiego "demokraty" (lidera Niemieckiej Partii Demokratycznej) zasłużonego w zwalczaniu Polski i rozwijaniu przyjaźni niemiecko-sowieckiej. Jako minister spraw zagranicznych Republiki Weimarskiej, Rathenau podpisał 16 kwietnia 1922 roku układ w Rapallo z komunistyczną Rosją, który w swojej tajnych ustaleniach zapoczątkował współpracę wojskową obu państw. Jej ostrze miało antypolski charakter. "Nasz premier" nie widział jednak niczego niestosownego w przyjmowaniu nagrody firmowanej przez patrona-polakożercę.
Czy coś niestosownego widzi w tym dziś Sikorski? Z pewnością nie, co zresztą nie dziwi obserwując polityczne "fikołki" jakie dokonuje od 2007 roku.
Sikorski przebył w ciągu tych lat bardzo długą drogę - od porównania budowy Nord Stream 2 do paktu Ribbentrop-Mołotow do współudziału (jeszcze przed USA, jak podkreślił w jednym z programów Olejnik) w polityce resetu z Rosją, współpracującą przed laty jawnie i wzorcowo z Niemcami.
Na Niemcy, każde Niemcy, należy patrzeć bez złudzeń. Nawet ich "demokratyczna" wersja dążyła, dąży i dążyć będzie do współpracy z Rosją. Współpracy z Rosją, "taką jaka ona jest". Sikorski powinien znać bardzo dobrze tę frazę.
Źródło: Republika, x.com
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X
Polecamy Hity w sieci
Wiadomości
Najnowsze
Sikorski i Tusk złożyli hołd "demokratycznym" Niemcom i w rocznicę Powstania Wielkopolskiego zaatakowali Prezydenta
Kolejny zwyczaj wprowadzony przez prezydenta Nawrockiego. Uroczysta ceremonia zmiany flagi
Zagrożenie lawinowe w Tatrach wzrosło do drugiego stopnia!