– Jeszcze przed zapowiedzią prezydent stolicy o zwolnieniu mnie z funkcji dyrektora szpitala im. Św. Rodziny rozmawiałem z dyrektorem Biura Polityki Zdrowotnej. W luźnej rozmowie przekazałem mu pewne informacje na temat pacjentki. Ku mojemu zdziwieniu informacje te znalazły się w projekcie raportu pokontrolnego. Nie chciałem, żeby zostały upublicznione – mówił w Telewizji Republika prof. Bogdan Chazan.
– Mam wrażenie, że kontrola w moim szpitalu była rutynowa. Zawsze w takich placówkach wykrywa się pewne nieprawidłowości. Zwykle jednak dla dyrektora szpitala kończą się naganą, czy ostrzeżeniem. A mi wręczono wypowiedzenie pracy, uzasadniając je "utratą zaufania" do mnie – mówił Chazan, który formalnie jeszcze kieruje szpitalem, jako że wypowiedzenie obowiązuje do 31 października. – Ta kara jest zbyt dotkliwa i zupełnie niewspółmierna – skarżył się lekarz.
Prof. Chazan otrzymał wypowiedzenie z pracy 21 lipca. Jak mówił wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz, podstawą decyzji o zwolnieniu dyrektora była utrata zaufania do niego. Lekarz złożył pozew, w którym domaga się uznania wypowiedzenia z pracy za bezskuteczne.
– Co prawda zwolnienie wręczono mi na mocy decyzji prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Procedura jest taka, że pozywam szpital. Jestem z nim związany, dlatego dla mnie ta sytuacja jest niezręczna – tłumaczył prof. Chazan. Jak dodał, jest szansa, że sąd pracy uzna wypowiedzenie za nieskuteczne.
Kobieta, której aborcji Chazan odmówił, zamierza zażądać od szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie zadośćuczynienia w wysokości miliona złotych. – Nie wiem, skąd taka kalkulacja. Nie sądze, by postępowanie szpitala wobec tej pacjentki przysporzyło jej dodatkowych cierpień. Jej cierpienie wynikało z wady jej dziecka. Na pewno byłoby większe – zarówno pod względem psychicznym i fizycznym - gdyby zabieg aborcyjny jednak przeprowadzono – stwierdził.
– Wiem, że z czasem spojrzenie matki na tę sprawę się zmieni – przekonywał.
Prof. Chazan odniósł się także to zdarzenia, które miało miejsce już następnego dnia po ogłoszeniu przez prezydent stolicy decyzji o odwołaniu dyrektora. – Wykonano pierwszą aborcję w szpitalu Św. Rodziny. Nie sądzę, żeby był to zbieg okoliczności. To był trudny moment dla personelu placówki. Wiem, bo byłem wtedy w szpitalu. Wśród personelu zapanowała zła atmosfera, był lęk i płacz. Prawdopodobnie chodziło o zdyscyplinowanie mojego zespołu i pokazanie im, że czas, gdy nasz szpital nie zabijał dzieci, należy do przeszłości – powiedział.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
oraz
Królikowski: Lekarz nie może być wyłącznie dostawcą usług medycznych, on też ma moralność
oraz