W listopadzie ubiegłego roku 64-letni Stanisław R. myśląc, że udało mu się zabić zwierzę uderzeniem łopaty, zakopał żywcem psa na swojej działce. Prokuratura żądała pół roku pozbawienia wolności i 3 tys. zł nawiązki na łódzkie schronisko dla zwierząt. Ostatecznie mężczyzna otrzymał wyrok - pół roku pozbawienia wolności. - Tylko taka kara jest adekwatna - powiedział sąd.
Suczka, która padła ofiarą brutalnego właściciela, została znaleziona 22 listopada 2016 roku na wpół żywa na jednej z działek na Olechowie. Na głowie założony miała foliowy worek i przysypana była ziemią. Suczka otrzymała pomoc, jednak mimo tego zmarła 2 tygodnie później.
Dzięki zeznaniom osób, które kojarzyły psa z właścicielem, udało się odnaleźć oprawcę suczki. Mężczyzna przyznał się do winy.
– Założyłem Tarze worek na głowę i uderzyłem ją szpadlem. Upadla i bylem pewien, że nie żyje. Nie chciałem na nią patrzeć, wiec włożyłem ja do worka i przysypałem lekką warstwą ziemi. - mówił przed sądem 64-letni oprawca. - Żałuję, że to zrobiłem. Bylem zdesperowany myślałem, że to będzie dobre wyjście. Drugi raz bym tego nie zrobił. Chciałbym dobrowolnie poddać się karze, ale 10 miesięcy więzienia, to zbyt surowa kara za ten czyn - dodał.
Sąd wymierzył mężczyźnie karę 6 miesięcy pozbawienia wolności oraz wpłatę kwoty 2 tys. zł na rzecz schroniska dla zwierząt na Marmurowej w Łodzi.