Misztal, amerykanista: Skoro politykowi wybacza żona, to czemu nie mieliby wybaczyć wyborcy? |NASZ WYWIAD

Mateusz Kosiński 05-11-2016, 09:12
Artykuł
Tomasz Misztal, politolog UW, amerykanista
Telewizja Republika

Gorącą sytuację przedwyborczą w Stanach Zjednoczonych skomentował dla nas Tomasz Misztal, politolog UW, amerykanista.

Telewizja Republika: Kampania prezydencka w Stanach Zjednoczonych przyspiesza na ostatnim półmetku. Na wynik może wpłynąć decyzja FBI o wznowieniu postępowania w sprawie maili wysyłanych z prywatnego serwera, do tego powraca wątek ułaskawienia Marca Richa. Czy politycy maja sposób na to jak można się bronić przed „wrzutkami za pięć dwunasta”?

Tomasz Misztal, amerykanista, politolog UW: Według większości ogólnokrajowych sondaży Donald Trump odrabia straty do Hillary Clinton. Wyszedł też na prowadzenie w kilku stanach. Ale na pięć dni przed wyborami Demokratka wciąż jest faworytką i może liczyć na więcej głosów elektorskich niż Trump.
Nominacji byłej Sekretarz Stanu nie zaszkodziły ujawnione 22 lipca przez WikiLeaks e-maile ukazujące nieprawidłowości w partii. To nie pierwsza tego typu sprawa. Warto wspomnieć także o innej „aferze mailowej”. Wszak już w 2015 r. stało się jasne, że Demokratka używała prywatnego serwera do prowadzenia służbowej korespondencji.  Sprawa ta niejednokrotnie powracała w obecnej kampanii prezydenckiej. Oba sztaby nie raz w tej kampanii znalazły się w trudnej sytuacji z racji tego że jest to najbardziej brutalna kampania w historii Stanów Zjednoczonych i dlatego tak trudno jest obronić się przed czarnym PR. Oboje kandydaci mają też największy w historii USA odsetek negatywnych ocen w społeczeństwie i to dobitnie pokazuje jaka jest ta kampania. Mało merytoryczna, mało szczegółowa, a nie brakuje w niej afer takich jak e-maile Clinton i skandal z ujawnioną rozmową z 2005 roku Donalda Trumpa o tym jak odnosił się do kobiet.

Sytuacja wydaje się wyrównana. Czy dla kandydata lepiej prowadzić w ostatnim sondażu czy mobilizować swój elektorat jako ten, któremu brakuje niewiele do zwycięstwa? Warto być minimalnym liderem ostatniego sondażu?

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, czy przed godziną zero lepiej być liderm, czy lepiej gonić tego kto prowadzi? ale sporo już wiemy po tym jak w USA rozkładają się głosy. Trzeba pamiętać, że wybory w USA to 50 oddzielnych bitew stanowych. Stawką każdej są elektorzy, którzy potem muszą głosować na kandydata wybranego w ich stanie. Wszystkich elektorów jest 538, czyli do prezydentury potrzeba 270. Moim zdaniem w 37 stanach sytuacja jest juz w zasadzie jasna, co przekłada się na jednoznaczną liczbę głosów. Po zliczeniu elektorów z tych "pewnych" stanów Clinton ma 200, a Trump - 175. Pozostaje 13 stanów, które przesądzą o prezydenturze. W czterech z nich (Pensylwania, Michigan, Wirginia i Wisconsin) Clinton miała w środę, w sondażach stanowych, przewagę 5 pkt proc. lub większą. To jest tak zwana zapora ogniowa Hillary Clinton jeśli utrzyma swój stan posiadania w tych stanach, będzie mogła liczyć na 259 głosów elektorskich i do zwycięstwa będzie jej brakowało zaledwie 11 głosów. Będzie o nie walczyła w takich stanach jak Ohio Karolina Północna czy Floryda, jeśli w którymś z tych stanów jej się nie uda, pozostaje sześć stanów w rezerwie. Jeśli spojrzeć na chłodno, to mapa wyborcza w USA jest po stronie Clinton. Możemy mieć do czynienia z sytuacją że w głosowaniu powszechnym więcej będzie miał Trump ale to Clinton zostanie prezydentem, mając za sobą więcej głosów elektorskich, bo taki jest system wyborczy w USA. Z podobną sytuacją mieliśmy już do czynienia w roku 2000 gry na przeciw siebie stanęli Al Gore i George W Bush, który miał więcej głosów elektorskich, ale w głosowaniu powszechnym miał ponad 500 tyś głosów mniej niż jego rywal.

- Często się powtarza, że Hillary Clinton i Donald Trump to najsłabsi kandydaci w ostatnich latach, a większość głosujących odda głos przeciwko konkurentowi, zamiast głosu poparcia. Jak ocenia pan kampanię? Czy sztabom udało się ulepić coś wartościowego z tego stosunkowo słabego materiału ?

Prawdą jest że oboje kandydaci są najbardziej nielubianymi w historii wszystkich wyborów w USA, ale to nie zmienia faktu że po pierwsze każde z nich dostało nominację swojej partii, mimo tego ze było wiele zastrzeżeń co do jednej i drugiej kandydatury. Po drugie ani partia demokratyczna ani republikańska nie potrafiły znaleźć lepszych kandydatów którzy by lepiej i skuteczniej przekonali swoich wyborców. O Hillary Clinton możemy powiedzieć dużo więcej, bo jest w polityce od bardzo dawna i niektórzy uważają że jest najlepiej przygotowaną osobą by pełnić urząd Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Donald Trump nigdy prawdziwą polityką się nie zajmował. Jedno jest pewne - kto by nie wygrał wyborów prezydenckich w USA będzie musiał sobie zapracować na szacunek i zaufanie amerykanów, już jako prezydent.

– Ważną kwestię w kampanii odgrywa sfera obyczajowa. Trumpowi zarzuca się molestowanie seksualne, przemoc seksualna pojawia się również w przypadku śledztwa dotyczącego małżonka jednej ze współpracownic Clinton. Amerykański wyborca do tej pory wydawał się purystą, a polityk powinien prowadzić raczej modelowy tryb życia (w porównaniu do bardziej liberalnej Europy, gdzie Włosi przez lata tolerowali bunga-bunga Silvio Berlusconiego, czy Francji w kwestii rozwodów Sarkozy'ego). Czy polityka w Stanach Zjednoczonych zmieniła się pod względem obyczajowym?

Polityczne skandale obyczajowe to nic nowego w USA. Polityka w USA ma wiele ukrytych tajemnic, wiele z nich wychodzi dopiero na jaw w trakcie kampanii, inne w czasie jej trwania, a niektóre dopiero po zakończeniu kadencji. Jednak w tej kampanii mamy całą masę skandali związanych szczególnie z kandydatem partii republikańskiej Donaldem Trumpem. Z każdym rokiem Amerykanie stają się coraz bardziej tolerancyjni dla polityków i coraz częściej im wybaczają. W 1987 r. pozamałżeński związek zniszczył karierę faworyta partii demokratycznej w wyborach prezydenckich Gary'ego Harta. Gdy próbował wrócić do polityki zdobył zaledwie kilka procent. Inny przykład - Bill Clinton został przyłapany na obyczajowym skandalu z Paulą Jones, ale został wybrany na prezydenta.

Oczywiście wiele zależy od natury skandalu i czy polityk, jak np. Clinton, jest lubiany i ceniony za swoją pracę. Wyborcy są skłonni wybaczyć i dać drugą szansę, zwłaszcza jeśli politykowi wybaczyła żona. Bo skoro żona wybacza, to czemu nie wyborca?

Rozmawiał Mateusz Kosiński 

Źródło: własne

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy