Rosyjska propaganda na wschodnie Ukrainy od lata działa na tyle skutecznie, że mieszkający tam cywile - teraz, podczas wojny, boją się... Ukraińców. "Wojnę informacyjną przegraliśmy już w 2014 roku", cytuje "New York Times" przedstawiciela władz Ukrainy w reportażu z Donbasu opisującym skuteczność rosyjskiej propagandy na wschodzie Ukrainy.
"To Ukraińcy nas ostrzeliwują, oni nas zabijają", twierdzą mieszkańcy przygranicznych miejscowości po stronie ukraińskiej, którzy ulegają rosyjskiej propagandzie, oskarżającej Zachód o wywołanie wojny. Mieszkająca w przygranicznej Kostiantyniwce Natasza oskarża o zbombardowanie jej wioski nie siły rosyjskie, które od ośmiu miesięcy bezskutecznie starają się zdobyć położony w obwodzie donieckim Bachmut, lecz ukraińską armię. Jak wielu mieszkańców rosyjsko-ukraińskiego pogranicza, powtarza wiadomości zasłyszane w rosyjskich mediach - pisze "NYT".
Położony na wschodzie Ukrainy region Donbasu od zawsze był najbardziej prorosyjskim regionem kraju, zamieszkiwanym przez rodziny związane z obydwoma państwami. Dominował i dominuje tam język rosyjski. Szef miejscowej policji lojalnej wobec władz w Kijowie, Dmytro Kirdiapkin, przypisuje opinie cywilów takich jak Natasza nieustającej kampanii propagandowej, prowadzonej od 2014 roku (od czasu powstania separatystycznych republik donieckiej i ługańskiej - red.) przez Rosję. Kirdiapkin widział na własne oczy skutki tej kampanii. Opowiedział reporterowi "NYT", że gdy w 2014 roku włączył telewizor, to znalazł tylko prorosyjski kanał, w którym pokazywano przerażające obrazy zniszczenia, zestawione z ukraińską flagą. "Obrazy nie pochodziły nawet z Ukrainy. W 2014 roku przegraliśmy wojnę informacyjną", powiedział Kirdiapkin.
Prezydent Wołodymyr Zełenski często jest chwalony za swoje umiejętności komunikacyjne i sukcesy w jednoczeniu kraju. Oficjele państwowi przyznają jednak, że we wschodniej części Ukrainy Rosja wciąż ma przewagę w wojnie propagandowej. Rosyjskie kanały telewizyjne, które dominują na terytorium kontrolowanym przez Rosję, od dawna są zakazane na Ukrainie, podobnie jak popularne rosyjskie portale społecznościowe. Jednak każdy, kto ma telewizor, ogląda prorosyjskie kanały - nawet w miejscowościach oddalonych o wiele kilometrów od linii frontu i od formalnej granicy ukraińsko-rosyjskiej, czytamy w "NYT".
Według ukraińskich urzędników walka z rosyjską propagandą jest kosztowna i nie jest priorytetem - zwłaszcza w obliczu konieczności skupienia się na walkach. Są jednak pewne oznaki walki informacyjnej na ulicach frontowych i przyfrontowych miejscowości. Ukraińskie władze rozmieściły na ulicach miast bilbordy sławiące ukraińskich żołnierzy i zachęcające do zaciągnięcia się do armii - pisze "NYT".
Proukraińskie treści dominują jedynie w sferze nieformalnej - zauważa "New York Times". Graffiti na ścianach budynków mieszkalnych w Kostiantyniwce i innych miejscowościach są w większości proukraińskie. Dominują znane frazy, takie jak "Chwała Ukrainie" i "Rosyjski okręcie wojenny, p... się".