Stany Zjednoczone wysłały do Sudanu Płd. 45 swoich żołnierzy, a prezydent USA Barack Obama wezwał przywódców rywalizujących ze sobą sudańskich frakcji do zaprzestania walk, grożących destabilizacją kraju.
- Podżeganie i ukierunkowana przemoc muszą się skończyć - oświadczył Obama. - Wszystkie strony muszą wysłuchać dobrej rady sąsiadów, zobowiązać się do dialogu i podjąć natychmiast kroki wzywające do pokoju i wspirające pojednanie - podkreślił amerykański przywódca.
Sudan Południowy, gdzie w czwartek zginęło trzech żołnierzy sił pokojowych ONZ, zdaniem Obamy znalazł się "na krawędzi" wojny domowej. Dlatego zdecydował się wysłać tam 45 żołnierzy.
Jak tłumaczył w liście do Kongresu, amerykańskie wojska w Sudanie Płd. znalazły się już w środę. Ich zadaniem jest ochrona obywateli amerykańskich; zostaną tam tak długo, jak będzie to konieczne.
Departament Stanu wcześniej ogłosił zawieszenie działalności amerykańskiej ambasady w Dżubie i w środę ewakuował stamtąd 150, a w czwartek - 130 osób.
Unia Afrykańska wysłała do Dżuby misję pokojową, złożoną z kilku ministrów państw Afryki Wschodniej. Wysoki komisarz ONZ ds. praw człowieka Navi Pillay oświadczył, że obecnie istnieje "ekstremalnie wysokie" ryzyko wybuchu konfliktu etnicznego.
Liczący 11 mln mieszkańców kraj, który w 2011 roku uzyskał niepodległość, jest bardzo zróżnicowany etnicznie, jednocześnie bardzo zasobny w ropę naftową.