- Macron czekał na głosy z wielkich miast, zwłaszcza z Paryża. Przestrzegłabym jednak przed przykładaniem polskich kalk do francuskiej sytuacji politycznej. Macron nie jest Petru i Petru nie jest Macronem. On mieści się w pewnym spektrum politycznym, ale jest oryginalnym połączeniem. Pozycjonuje się jako centrysta, a jest to socjaldemokrata o liberalnych przekonaniach gospodarczych i technokrata - powiedział w "Republice po południu" ekspert ds. międzynarodowych Jarosław Guzy.
- Macron nie jest człowiekiem znikąd. Pojawił się z niebytu z uwagi na taką, a nie inną konstelację w establishmencie, ma karierę biznesową, mówi się o nim jako o „bankierze Rotschilda”, w tym banku zrobił karierę i pieniądze, a potem dał się zaprosić Hollande'owi do uczestnictwa w rządzie socjalistycznym – mówił Jarosław Guzy.
- Le Pen jest zdemonizowana mimo wysiłków zmierzających do poszerzenia elektoratu. Jest i tak duża zmiana Frontu Narodowego w porównaniu do czasów jej ojca, jednak Front nie wykroczył poza coś, co można nazwać partią protestu. Zwróciłbym uwagę, że każdy kraj ma swoją kulturą polityczną, ale Francja lubi radykalizmy. Le Pen ustąpiła jednak formalnie ze stanowiska przewodniczącej z FN i chce przedstawić się jako kandydatka ludu – dodał Guzy.
- Macron czekał na głosy z wielkich miast, zwłaszcza z Paryża. Przestrzegłabym jednak przed przykładaniem polskich kalk do francuskiej sytuacji politycznej. Macron nie jest Petru i Petru nie jest Macronem. On mieści się w pewnym spektrum politycznym, ale jest oryginalnym połączeniem. Pozycjonuje się jako centrysta, a jest to socjaldemokrata o liberalnych przekonaniach gospodarczych i technokrata. To obiecujące z punktu widzenia sił we Francji, bo Francja cierpi na pewne skostnienie gospodarczo-polityczne – twierdził ekspert. - Pytanie, czy Macron jest w stanie udźwignąć zadanie przed którym stoi, czyli wyciągnięciu Francji z wielorakiego kryzysu. Nikt nie przewidział, że Hollande będzie tak fatalnym prezydentem – dodał.