Ciągle grzmią i atakują. Krzyczą o przejmowaniu władzu, robieniu wszystkiego pod siebie i ganią za nagrody – notabene zwrócone. Odgrażają się, że wszystko cofną jak tylko dojdą do władzy. Choć raczej - jeśli dojdą. A podczas, gdy Prawo i Sprawiedliwość proponuje obniżenie pensji poselskich o 20 procent, totalna opozycja zapowiada.. że nie będzie głosować.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński poinformował na początku kwietnia, że powstanie projekt obniżenia pensji poselskich o 20 proc. Dodatkowo mają zostać wprowadzone nowe limity obniżające dla wójtów, burmistrzów, prezydentów, marszałków i starostów, a także dla ich zastępców. Zapowiedziano także zniesienie wszelkich dodatkowych świadczeń dla kierownictwa spółek Skarbu Państwa.
Co ciekawe, niektórzy uznali te działania jako zemstę za „aferę z nagrodami dla rządu” nie dostrzegając tego, że państwo może na takich cięciach zaoszczędzić ogromne pieniądze.
Wniosek, o którym mówił prezes PiS wpłynął do Sejmu już po kilku dniach od przedstawienia jego założeń. Według treści projektu, który trafił do Sejmu, na cięciach pensji parlamentarzystów Skarb Państwa może oszczędzić rocznie nawet 13 mln złotych.
A co na całą sprawę Platforma Obywatelska?
Podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Sejmie Zbigniew Konwiński (PO) zapowiedział, że jego partia nie weźmie udziału w głosowaniu nad obniżką wynagrodzeń parlamentarzystów. Nie zgłosi też żadnych poprawek.
- My w tej zabawie PiS-u brać udziału nie będziemy (…) Nie będziemy ani głosować poprawek, ani zgłaszać własnych, ani nie będziemy brali udziału w końcowym głosowaniu - powiedział Konwiński.