W czwartek i piątek pracownicy Morskiej Stoczni Remontowej "Gryfia" otrzymywali wypowiedzenia. Aneta Stawicka z Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Stoczni zwróciła uwagę, że decyzje o zwolnieniach zbiegły się z czwartkową konferencją premiera Mateusza Morawieckiego na której zapewniano, że należy ratować miejsca pracy.
- Potraktowano nas niegodnie, haniebnie. W dobie koronawirusa wyrzucono nas na bruk - komentuje Aneta Stawicka.
Zarząd Morskiej Stoczni Remontowej "Gryfia" w połowie miesiąc poinformował, że zamierza sprzedać zakład w Świnoujściu. Nastąpić miała również formalnie likwidacja zakładu, bowiem warunki sprzedaży zakładały zakaz prowadzenia tam działalności stoczniowej.
Jak tłumaczył zarząd, powodem jest chęć ratowania szczecińskiej stoczni. Zakład w Świnoujściu opierał się na świadczeniu usług z zakresu offshore. W jego ocenie zapotrzebowanie rynkowe na takie usługi spada, przez co zamykana stocznia generowała straty.
- Wszyscy zgodnie pytali rządzących o przyczynę likwidacji zakładu w Świnoujściu, kiedy on właśnie może przynosić zyski i jest rentowny, w przeciwieństwie do oddziału Gryfii w Szczecinie - mówi przewodnicząca Aneta Stawicka.
Kobieta zwróciła też uwagę, że to już druga stocznia, którą jest likwidowana w tym roku w regionie. Pierwszą była szczecińska ST3 Offshore.