Wciąż nie ustają dyskusje o tym, czego byliśmy świadkiem na przełomie grudnia i stycznia. Swoje wersje zdarzeń w programie Ryszarda Gromadzkiego przedstawili posłowie Jerzy Kozłowski z Ruchu Kukiz\'15 i Waldemar Buda z Prawa i Sprawiedliwości.
– Jako świadek z pierwszej linii obserwacji mogę powiedzieć, że to co zaczęło się dziać zaskoczyło wszystkich na sali, z wyjątkiem osób, które brały udział w okupacji mównicy, a później fotelu marszałka. My jako posłowie, którzy byliśmy świadkami tych bardzo nieprzyjemnych wydarzeń, zaczęliśmy przekazywać za pomocą mediów społecznościowych obraz na żywo, aby społeczeństwo zobaczyło co się wyprawia w Sejmie, jaki jest poziom warcholstwa. Potem zaczęły wychodzić coraz to nowsze fakty, które podważają przekaz spontaniczności tego wydarzenia. Można zacząć od bardzo szybko wyeksponowanych napisów, które zostały zrobione w szybkim tempie, posłowie Nowoczesnej bronili się, że mają na górze drukarkę. Nie da się obronić tego, że straż marszałkowska zatrzymała posłankę Scheuring Wielgus, z próbą wniesienia tuby do Sejmu. Nie sądzę żeby każdy z nas korzystał z takich urządzeń na co dzień. Późniejsze szybkie pojawienie się entuzjastów histerycznej opozycji pod Sejmem burzy koncepcję spontaniczności. Ja nie wierzę w spontaniczność w tym przypadku – powiedział Jerzy Kozłowski z Kukiz'15.
– W życiu przypadki zdarzają się rzadko, a w polityce jeszcze rzadziej. Nie wierzę w spontaniczność, to była zaplanowana akcja, być może wiedzieli o tym liderzy, nie wszyscy działacze tamtej partii, ale kierownictwo było przygotowane na te zdarzenia. Świadczą o tym fakty, które przytoczył pan poseł, ale również i inne, np. zarejestrowanie manifestacji pod Sejmem trzy dni wcześniej. Składa to się na ponury obraz tego, że była to próba przejęcia władzy, albo co najmniej próba rozpoczęcia drogi w tym kierunku, chociażby przez uniemożliwienie przyjęcia ustawy budżetowej. Niestety musimy spodziewać się takich akcji w przyszłości – zauważa poseł Waldemar Buda (PiS).
"Mieliśmy w głowie, że nie możemy zostać z nieuchwalonym budżetem"
– Pragnę opowiedzieć telewidzom historię, która dotyczy naszego klubu, bo trudno o tym nie mówić. Nasze zachowanie było takie, że widzieliśmy posłów, którzy weszli w buty warchołów. Z całym szacunkiem do PiS-u, ale PiS uciekł przed posłem Szczerbą, a myśmy zostali na sali. Obserwując sytuację staraliśmy się panować nad emocjami, ale też rejestrować dla Polaków to, co się naprawdę dzieje. Zjednoczenie wtedy totalnej opozycji było wtedy wyjątkowo szybkie i sprawne. To było przygotowane, ale jeśli chodzi o kwestie kto tym zarządzał – to nie jest żadna niespodzianka i nowość, że pan Petru dość często komunikował się z przywódcami Unii Europejskiej, tak naprawdę kupcząc Polską – dodaje poseł Kozłowski.
– Nie zgodzę się, że uciekliśmy przed posłem Szczerbą. Taki groźny wcale nie jest. Poustawialiśmy inaczej priorytety niż państwo. Państwo chcieli relacjonować to co się dzieje dla społeczeństwa, to jest słuszne, żeby oddać prawdziwy obraz. My mieliśmy w głowie rzecz najważniejszą, że nie możemy zostać z nieuchwalonym budżetem, żeby nie sparaliżować państwa od tej strony, dlatego robiliśmy wszystko tak, żeby zorganizować pracę w innym miejscu – zakończył poseł Buda.