Nasza koleżanka Joanna Lichocka postanowiła kandydować do Sejmu z listy PiS. Dostała nawet pierwsze miejsce, czyli mandat ma już w torebce. I trzeba będzie płacić. Na pewno ma poważne powody. Może wyczerpała się pasja potrzebna do uprawiania naszego zawodu na poziomie, na jaki się wspięła. Może zaciął się jej generator idei, jaki wybitny dziennikarz musi mieć w głowie, dlatego zdała się na partyjną produkcję. Może ma inne powody,do których nie nam się wtrącać.
W każdym razie nie gratuluję przemiany z dziennikarki w posłankę. Raczej martwię się, co się z nią stanie za parę lat, kiedy dobrze poczuje, że ją miele maszynka do głosowania w Sejmie. Taką maszynkę potrzebuje każda partia. Jednak rozum i sumienie powie jej, że jakiś pomysł partyjny jest niedobry. A Prezes żąda posłuszeństwa, ponieważ jest mu potrzebne w szerszej kombinacji. Mogłaby poprzeć go nawet z czystym sumieniem, gdyby tylko wiedziała, o co naprawdę chodzi. Niestety, tak wytrawny polityk jak on, nie ujawnia wszystkich swoich kart. Czyli albo zaufać mu ślepo wbrew nawykowi dziennikarza, albo wypaść z łaski i nie znaleźć się na liście wyborczej PiS za cztery lata. Lecz powrót do wzgardzonego zawodu będzie trudny, chyba nawet niemożliwy ze stemplem polityka. I to przegranego!
W telewizji można było zobaczyć przy różnych okazjach, że Prezes lubi Joannę z wzajemnością. Świadczy o tym mowa ciała i sposób uśmiechania się obojga do siebie. Nie dziwię się Prezesowi. Joanna da się lubić. I nie dziwię się Joannie. Prezes to jest gościu, jakich poza nim nie ma już na krajowej scenie. W tej sytuacji Joanna może zostać nieformalną Pierwszą Damą PiS, rzecz jasna tylko w sensie politycznym.
Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Zwłaszcza łaska Prezesa, jak przekonało się co najmniej kilka osób, które mu zaufały, chociaż owszem, niektóre nadużyły jego zaufania. A weźmy także pod uwagę zawiść środowiska. Pewne panie poczują się zaniedbane i skupią zazdrość na naszej zbyt miłej, zbyt ładnej, zbyt inteligentnej koleżance. Niechaj strzeże się gniewu zawiedzionych kobiet. A jeszcze dojdą pasje polityczne i gotowe! Głowy Gorgony otoczą Joannę ze wszystkich stron. Sam ich wzrok zabija a przecież mają też języki.
Życzę Joannie, by przetrwała tę próbę mniej więcej w dobrym zdrowiu. Niech będzie z pozoru jak niewinna gołębica, a przebiegła jak lisica i podstępna jak żmija. Kiedy spotkamy się za kilka lat niech jej oczy nie będą kamienne a serce wystygłe. Niektórym to się udaje nawet w polityce. Trzymajmy kciuki za koleżankę. Kto umie, niech się po cichu za nią modli. A ja ślę serdeczności jak dziennikarz, publicznie.
Artykuł ukazał się na stronie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Joanna Lichocka kończy współpracę z Telewizją Republika. Stanowisko redakcji