Od jakiegoś czasu zmagam się z medialnymi kłamstwami na mój temat. Lewactwo wymyśla zdania, które rzekomo miałem wypowiedzieć, rozpowszechnia je w postaci memów, a potem domaga się tłumaczenia się z nich. A na koniec na podstawie wyssanych z ich brudnych paluchów pomówień doprowadza do odwoływania spotkań.
Tak jest z przypisywanym mi od dawna stwierdzeniem, że „kobieta, która zażyła pigułkę dzień po jest gorsza od księdza, który molestował dziecko”. Tak się składa, że takiego zdania nigdy nie wypowiedziałem. Jedyne, co można na ten temat znaleźć, to mój tekst przedstawiający poglądy pewnego biskupa. Oto on:
„Aborcja jest czymś znacznie bardziej poważnym niż molestowanie seksualne dzieci przez księdza – powiedział arcybiskup Fabio Martínez Castilla z Meksyku. I choć hierarcha mocno podkreślił, że oba czyny uważa za zbrodnie i za oba należy się kara, to wybuchł skandal, jak zwykle, gdy ktoś próbuje pokazać hipokryzję liberałów.
Kiedy dziecko jest molestowane czy krzywdzone seksualnie to „umiera jego przyszłość” - podkreślał hierarcha, ale to nie powinno być porównywane do aborcji, która jest po prostu „morderstwem”. W niczym nie zmienia to jednak faktu, że arcybiskup zaznaczył, że ksiądz, którego złapano na pedofilii powinien być skazany przez władze świeckie, a później wydalony za stanu kapłańskiego. (TPT/Foxnews.com”)
Tekst ten jak doskonale widać jest streszczeniem poglądów arcybiskupa, z dodaniem, że liberałowie są w tej sprawie hipokrytami. Dlaczego? Bo słusznie potępiając, i to zdecydowanie, pedofilię i zabijanie duszy dzieci nie dostrzegają innej zbrodni, jaką jest… zabicie dziecka. Tak i jedno i drugie jest złem. I jedno i drugie jest zbrodnią przeciwko niewinnym dzieciom. Jest rzeczą całkowicie bez sensu porównywanie obu tych działań, ale o obu trzeba powiedzieć, że są złe moralnie. Kto jest gorszy nie mnie sądzić, ale i aborcja i pedofilia to zło. I akurat w tej tezie nie ma nic szokującego z katolickiego, czy choćby ludzkiego punktu widzenia.
Ale idąc dalej. Od jakiegoś czasu na podstawie tego tekstu wymyślono rzekomy cytat ze mnie, który chodzi w dziesiątkach wersji. I na podstawie tego wymyślonego cytatu odwołuje się spotkania ze mną, określa się mnie mianem ekstremisty i wzywa do tłumaczeń. A gdy udowadniam, że tego typu zdanie z moich ust nie padło, to natychmiast pojawia się pytanie, ale czy się Pan przypadkiem z tym nie zgadza. Tego typu działanie nie ma nic wspólnego z debatą publiczną, nie ma nic wspólnego z dyskusją. Jest zwyczajnym kłamaniem, obrażaniem i szkalowaniem. Od załatwiania tego typu spraw pozostają… sądy. I szczerze mówiąc rozważam podania portalu Gazeta.pl, który przypisał mi słowa, których nie wypowiedziałem do sądu.
Tomasz P. Terlikowski