INNE OBLICZE Krystyny Pawłowicz: Jeśli prawda ich szokuje, to bardzo proszę, gotowa jestem szokować dalej
Jedna z najbardziej wyrazistych polityków polskiej sceny politycznej, prof. Krystyna Pawłowicz zdradza nam w rozmowie z Małgorzatą Terlikowską, dlaczego walczy z fałszem, mówi o odwadze, feminizmie, kobiecości, Polsce, aborcji i .... ZAPRASZAMY!
Małgorzata Terlikowska: Polityka coraz bardziej przypomina brutalną jatkę. Czy jest w niej miejsce dla kobiet?
Prof. Krystyna Pawłowicz: Dziś każdy polityk powinien odważnie bronić swojej Ojczyzny, swojego życia, swojej rodziny. I nie ma znaczenia, czy jest to kobieta, czy mężczyzna. Zresztą dziś różnice te pozacierały się. Nie bardzo już nawet wiadomo, kto jest kobietą, a kto facetem. Więc gdyby pani zadała to pytanie jakiejś lewaczce, to ona być może nie dałaby jednoznacznej odpowiedzi, czy jest kobietą, czy czuje się mężczyzną, czy odczuwa jeszcze jakieś inne płciowe kombinacje.
Trzeba być cynikiem?
Mnie się wydaje, że najważniejsza jest jakaś odwaga, pozbycie się tremy i odporność. Trzeba mieć silny charakter, bo jak ktoś jest nadto delikatny i łagodny, to może szybko doznać wstrząsu, a nawet z polityki wycofać się.
Wycofać się ze strachu przed atakami?
Tak, Ataki są zresztą z każdej strony. Chamsko i wulgarnie atakują przede wszystkim politycy lewaccy, ci od Petru, PO, PSL rzadziej. Kilkakrotnie przecież z mównicy sejmowej prezes Kaczyński interweniował przeciwko chamstwu na sali plenarnej, przeciwko chamstwu wobec kobiet. Przypomnę choćby przypadek nieżyjącej już pani Zyty Gilowskiej, którą z mównicy sejmowej nazwano prostytutką, czy wystąpienie pana prezesa Kaczyńskiego w mojej obronie, za co został od razu przez ówczesnych palikotów obrzucony ordynarnymi wyzwiskami.
Atakują też internauci?
Na portalach społecznościowych jest bardzo dużo chamstwa. Każda moja wypowiedź, która nie jest taka, jakby chciała mniejszość lewacka, komentowana jest jednym wielkim bluzgiem. Po ostatnim głosowaniu w sprawie ustawy przygotowanej przez Ordo Iuris otrzymałam bardzo wiele niesympatycznych, wulgarnych, a nawet życzących mi śmierci listów, maili i wpisów na FB. Nie tylko od lewaków. Czasem osoby podające się za katolików szantażują mnie śmiercią niewinnych dzieci. Niektórzy piszą, że mam krew na rękach. Jest to bardzo niesprawiedliwe. Traktuję to jako obelgę.
Wyborcy po prostu czują się zawiedzeni. Liczyli, że w końcu uda się wprowadzić pełną ochronę życia.
Wyborcy nie do końca rozumieją politykę, która polega na umiejętności osiągania realnych celów. Metody ich osiągania trzeba dostosować do istniejących okoliczności. PiS nie zrezygnował z celu, jakim jest ochrona życia dzieci nienarodzonych. W trakcie starań o ten cel został zmuszony jednak do zmiany metody. Projekt, który głosowaliśmy, nie był projektem PiS-u, my go przyjęliśmy, chociaż miał wiele wad. Episkopat apelował, że w tych sprawach należy mówić łagodniejszym językiem, nie można karać kobiet więzieniem. Sytuacja była trudna, groziło to politycznym przesileniem, bo nakręcała się histeria rozkręcana przez opozycję. Grożono nam niszczeniem budynków, podpalaniem naszych biur. My naprawdę nie jesteśmy zwolennikami zabijania dzieci. Prosimy jedynie o minimum zaufania. PiS chce cel w tej sprawie osiągnąć kolejnymi krokami, poczynając od akcji informacyjnych i edukacyjnych, zapewnienia w budżecie środków finansowych na opiekę i wsparcie rodzin, kobiet, których ten problem dotyczy.
Wprowadzicie pełną ochronę życia?
Głosowanie nie było naszym ostatnim słowem. Nie mówimy, że to koniec. Nie mówimy, że nie będziemy się tym tematem zajmować. Trzeba było jednak przerwać tę skalę histerii. Teraz trzeba mądrze przygotować grunt, w szkołach mają być zajęcia na temat ochrony życia. Uczniowie muszą się też dowiedzieć, że chore dzieci to nie są „bękarty i kaleki” czy „masakra”, jak mówi pewna rysowniczka.
Jak osiągnąć skutek w polityce? Szokując? Nie ma chyba dnia, żebym nie zobaczyła newsa, że Krystyna Pawłowicz znów szokuje.
To lewacy tak mówią. Ja po prostu mówię to, co myślę, z intencją powiedzenia o sprawie prawdy, z intencją przełamywania zmów milczenia czy kłamstw. Do tego zobowiązują nas wyborcy. Proszę zobaczyć, co media dziś nazywają szokowaniem. Mówię, że homoseksualizm jest zboczeniem, i jest szok. Mówię, że TVN i cały ten KOD przyjmują faszystowskie metody terroryzowania państwa, to też szokuje. Moja krytyka niedemokratycznych struktur unijnych i ich antypolskich urzędników – też szok. Ich szokuje każde odmienne zdanie, wyraziste lub barwnie powiedziane w obronie Polski, naszej suwerenności, w obronie rodziny, Kościoła, piętnujące lewackie standardy i ich celebryckich wyrazicieli. Po tzw. naszej stronie są też osoby, które mówią bardzo delikatnie, boją się, żeby nic „szokującego” nie powiedzieć. A lewactwo w słowach nie przebiera, kłamie i pierze mózgi. Mam konstytucyjne prawo wyrażania swych krytycznych ocen o sprawach publicznych. Taka jest też między innymi rola posła.
Może nikt się nie spodziewał takich dosadnych wypowiedzi z ust profesora?
Dlaczego? Moje wykłady tez były i są prowadzone wyraziście. Bycie pracownikiem naukowym nie ma tu nic do rzeczy. Moich przeciwników denerwuje treść moich opinii, na które nie mają argumentów. Nazywają więc moje wypowiedzi bezsensownie „wulgarnymi” i „szokującymi”. A przecież nie przeklinam, nie używam słów wulgarnych. Mam jednak prawo do krytyki, nawet ostrej, ale przecież nie używam sformułowań wulgarnych. Nawet gdy mówię o rzeczach oczywistych, na przykład o wtrącaniu się Unii Europejskiej w polskie sprawy, moi przeciwnicy i hejterzy piszą, że jestem „chamska i wulgarna”. Lewackie media, z braku rzeczowych argumentów, diabolizują mnie, stosując bardzo już rozbudowany przemysł nienawiści i odczłowieczającej pogardy.
No i gębę się Pani doprawia…
Ale to znaczy tylko, że trafiłam argumentami w sedno. Uodporniłam się już jakoś na lewackie ataki.
Są tacy, którzy uważają, że jest Pani za ostra w swoich ocenach...
Trudno, niech uważają. Skala ocen wypowiedzi od tępych do ostrych jest względna i subiektywna. Gdy niedawno zapytałam na swoim Facebooku: „Kto wpuścił polakożercę, fryzjera Verhofstadta, który przecież lżył, lży i obraża polskie władze?”, słyszę: „Pawłowicz przebrała wszystkie miary hejtu”. A przecież moje pytanie dotyczyło faktów, które miały miejsce w Parlamencie Europejskim i w polskim Sejmie. Każdy to sam widział i słyszał.
Co ich tak szokuje?
Prawda szokuje i szokują oceny, do których nasi oponenci nie są przyzwyczajeni. Jeśli ktoś mówi, że szokuję, to wiem, że to obecna opozycja i lewacy, gdyż oni przyzwyczaili się przez lata, że mówienie czegoś nielewackiego, propolskiego, prochrześcijańskiego, jest nie do przyjęcia, jest szokiem. Lewactwo sterroryzowało pod tym względem Polaków. Jeśli prawda ich szokuje, to trudno, będę szokować dalej.
Po sądach Panią ciągają?
Gdybym rzeczywiście obiektywnie obrażała, to miałabym przecież jakieś procesy. Palikot kiedyś próbował mnie oskarżyć za rzekomą „goebelsowską mowę” w sprawie tzw. związków partnerskich. Prokurator odmówił wszczęcia postępowania, gdyż nie dopatrzył się żadnej mowy nienawiści.
Po co to Pani? Nie lepiej siedzieć cicho?
To jest instynkt wolności, instynkt samozachowawczy oparty na wiedzy. Siedzenie cicho, nie wychylanie się to mentalność raczej pani Kopaczowej, która już na początku dowiodła, że na stanowisko premiera nie nadaje się, że nie ma woli walki o polskie interesy. Gdy została premierem, wygłosiła pogląd następujący: „jak widzę zagrożenie, to zgarniam swoje pisklęta i zamykam się w domu”. A o jakie pisklęta jej chodzi? „Pisklę” Agatę doprowadziła przecież do aborcji. Trzeba to w końcu powiedzieć – pani Kopaczowa jest osobą o skrajnie już lewackich poglądach. Mimo iż jest lekarzem, pediatrą, walczy o aborcję, czyli o zabijanie poczętych dzieci. To jest dopiero szok!
Dziś na ulicach kobiety w czarnych protestach walczą o tzw. prawo wyboru, czyli o dostęp do zabijania dzieci. A o co powinny walczyć kobiety konserwatywne?
Każda kobieta, ale i każdy mężczyzna winni bronić życia zgodnego z prawami naturalnymi, które różni lewacy próbują obalić terrorem, szantażem i krzykiem. Walczyć o szacunek dla życia. Tych praw trzeba przed lewakami ciągle bronić. Nasza cywilizacja nie bez powodu nazwana została cywilizacją śmierci. Przecież kobiety wychodzące na ulice i protestujące przeciwko naturze, przeciwko staremu ojcu i matce, przeciwko własnym dzieciom, za prawem do ich zabijania, to jest dopiero szok! Ale nad psem się może ulitują…
Albo adoptują pszczoły?
O właśnie, pszczoły, małpy, goryla, albo sosnę. Na to lewacy są bardzo wrażliwi. A na człowieka żyjącego lub chorego już nie. Mary Wagner często siedzi w więzieniu za to, że z białą różą wchodzi do klinik aborcyjnych i prosi, by kobiety rezygnowały z zabicia swojego dziecka. I to jest kolejny prawdziwy szok, a nie moje choćby dosadne i barwne wypowiedzi, by bronić życia, polskości, tradycji czy Kościoła. Dla mnie szokiem jest agresywne, nienawistne deptanie w Polsce Dekalogu, w końcu fundamentu polskiej, chrześcijańskiej państwowości.
W Polsce, kraju katolickim...
Obecnym przemianom politycznym w Polsce towarzyszą w tym roku bardzo ważne zdarzenia i rocznice o charakterze duchowym. Trwa Rok Miłosierdzia, mamy 1050. rocznicę Chrztu Polski. Przeżywaliśmy Światowe Dni Młodzieży, był w Polsce Ojciec Święty Franciszek. To wszystko zobowiązuje, daje siły i wiarę. Wierzącym jest łatwiej. Mamy poczucie, że w tej walce o naszą tożsamość chrześcijańską i narodową nie jesteśmy sami i Pan Bóg nas w tym wesprze.
Jak postawić tamę temu lewactwu?
To nie jest łatwe. W Polsce mamy media, które obsługują pracownicy w większości o lewicowych i obyczajowo mocno liberalnych poglądach. Są to dane statystyczne, dane wynikające z badań. Media katolickie są mediami raczej niszowymi. Jeśli będziemy tylko marudzić, co mamy zrobić, to nic nie zmienimy. W Polsce władzę otrzymały środowiska prawicowe, które szanują Dekalog, dla których ważny jest system wartości chrześcijańskich. Najpierw trzeba jednak uporządkować cały system informacyjny, który mąci w głowach. Trzeba wesprzeć rodzinę. Poddani jesteśmy jednak głównie przekazowi walczącemu z tradycyjnymi wartościami. Przekaz lewicowy nie jest równoważony odpowiednio przekazem odmiennym. Polacy niestety ulegają łatwym, lewicowym złudom. Ostoją wartości tradycyjnych nie są już dziś też ani szkoła, ani rodzina.
Nam wierzącym jest łatwiej – powiedziała Pani. Czy poseł powinien mówić o swojej wierze?
Myślę, że dla wyborców jest to bardzo ważna informacja o osobach, które chciałby widzieć na różnych funkcjach państwowych. Jako poseł nie kryję się ze swoją wiarą. Wyborcy mają prawo wiedzieć, jaki jest mój system wartości. Na przykład, że nigdy nie będę za zabijaniem dzieci czy eutanazją osób starych czy chorych.
Feministki mówią, że walczą w mieniu wszystkich kobiet, jak wszystkich, to i też Pani…
Dziękuje za ich troskę, nie życzę sobie ich lewackiego natręctwa. Poza tym, jakie feministki? Mówi pani o tych wulgarnych kobietach z czarnych marszów? Nie używajmy mylącego, skompromitowanego, kojarzonego z liberalną lewicą i anarchistami słowa „feministka”. Feministki kojarzą mi się z agresją, nienawiścią, zabijaniem i wyuzdaniem, a już na pewno te polskie feministki. Te polskie nibyfeministki nie ujmują się, nie bronią w rzeczywistych problemach kobiet. Czy ujęły się za panią Wiolettą Szwak, która została wysterylizowana bez jej zgody? Czy one ujmowały się za biednymi kobietami, które nie mają gdzie mieszkać? Czy one protestowały po zabójstwie pani Jolanty Brzeskiej? Czy one ujęły się za panią premier Szydło, której Verhofstadt pokazywał w Parlamencie Europejskim gest Kozakiewicza? Czy zaprotestowały na chamskie odzywki pana Petru wobec kobiet z prawej strony sali sejmowej? Albo, gdy PO z PSL-em podnosili wiek emerytalny dla kobiet o siedem lat, a dla rolniczek aż o dwanaście lat!? Czy poparły protest matek dzieci niepełnosprawnych w Sejmie, z których ówczesny premier Tusk zakpił?
Może jednak zwracają uwagę na problemy kobiet?
Ten cały feminizm to ruch zwalczający kobiecość i męskość. Pod hasłami walki o prawa kobiet ruch ten atakuje kobiety, macierzyństwo, rodzicielstwo, chcą zabijać dzieci w imię wolności ponad wszystko. Feminizm i feministki są zaprzeczeniem kobiecości. Nie rozumieją rzeczywistych problemów kobiet. Razem z mężczyznami wyzywają kobiety, które mają dzieci i otrzymują pieniądze z programu 500 plus, krzyczą i obrażają matki, że biorą „jałmużnę”. Te skrajnie liberalne obyczajowo „feministki” interesuje jedynie wolność nieopowiedzianego seksu we wszystkich możliwych krzyżówkach i odmianach.
Za te słowa to na Kongres Kobiet już panią nie zaproszą…
One by nawet nie śmiały mnie zaprosić, bo bałyby się, że jeszcze skorzystałabym z tego zaproszenia.
Spotyka Pani te kobiety w Sejmie. Rozmawiacie?
Spotykam, ale nie są to kontakty przyjemne. Te różne, źle wychowane, rozkrzyczane smarkate od Petru uwielbiają wygrażać paluszkami naszym posłom, a zwłaszcza prezesowi Kaczyńskiemu. Nie przestrzegają reguł obowiązujących w Sejmie dotyczących zabierania głosu, zachowania, odzywania, prowokują innych do kłótni. Są wyjątkowo agresywne i brutalne. Właściwie tą brutalnością i agresywnością przewyższają mężczyzn. Zazwyczaj ostro obrażają w czasie przemówień panią premier Szydło, i to zarówno te „nowoczesne” kobiety, jak i z PO. Trafnie określił te zachowania peowsko-nowoczesne wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka, kiedy po chuligańsku uniemożliwiano mu – także panie – prowadzenie obrad: „zachowujecie się jak małpy”.