Dekadę zajęło policji zatrzymanie zabójcy. Grozi mu dożywocie
Policjanci z Bielawy po 10 latach wytężonej pracy dotarli do sprawcy zabójstwa. W 2009r. mężczyzna był przesłuchiwany, ponieważ widział pokrzywdzonego jako ostatni, ale alibi dawał mu jedyny świadek - uczestnik wspólnej libacji alkoholowej. Pokrzywdzony poszukiwany był jako osoba zaginiona. Policjantom nie dawało jednak spokoju to, jak można zniknąć i przez 10 lat nie zostawić po sobie żadnego śladu, w żadnym urzędzie, służbie zdrowia, lotnisku… Dzięki uporowi funkcjonariuszy różnych pionów sprawca został zatrzymany i decyzją sądu trafił do aresztu. Teraz czeka na rozprawę. Grozi mu dożywocie.
W dniu 1 maja 2009r. w Pieszycach na Dolnym Śląsku doszło do zaginięcia młodego mężczyzny. Do Komisariatu Policji w Bielawie zgłosiła się partnerka zaginionego, która zaniepokoiła się tym, że chłopak na noc nie wrócił do domu. Wcześniej mu się to nie zdarzało, nie miał konfliktów z prawem, poza tym w mieszkaniu czekała na niego ciężarna dziewczyna.
Jak ustalili śledczy, w tym dniu chłopak uczestniczył w libacji alkoholowej wraz ze swoimi dwoma starszymi znajomymi. Podczas spotkania między właścicielem domu a pokrzywdzonym doszło do sprzeczki. Starszy z nich zaczął bić młodego chłopaka wielokrotnie po całym ciele do momentu, aż ten przestał się bronić. Pozostawił go leżącego, nieprzytomnego na ziemi. Odciągnął go jedyny świadek zdarzenia, ich wspólny znajomy. I tu historia nabiera innego znaczenia, gdyż śledczy bazowali na zeznaniach właśnie tego jedynego świadka. Zeznał on bowiem, że wyszedł z posesji ok. godz. 22:00 i nie wie, co dalej stało się z młodym znajomym. Natomiast sam właściciel domu stwierdził, że poszedł spać, a jak wstał to poszkodowanego już nie było u niego na posesji.
Trwały poszukiwania chłopaka na szeroką skalę. Przeczesano posesję, gdzie spożywał alkohol, dom znajdujący się na niej i okolice. Rozmawiano z sąsiadami, nadano komunikat poprzez media o jego poszukiwaniu. Przyjęto wówczas, że być może jest gdzieś przetrzymywany wbrew własnej woli. Rozmyła się ta teza wówczas, kiedy zaczęły napływać informacje od osób postronnych, że zaginiony był widziany np. we Wrocławiu na dworcu czy nawet w miejscowości, gdzie mieszkał.
Policjantom z Bielawy nie dawało to spokoju. Co jakiś czas monitorowali, czy mężczyzna nie rejestrował się w jakichś urzędach w Polsce, czy nie odbywał podróży zagranicznych, czy nie korzystał ze służby zdrowia, czy też nie zmienił nazwiska. Nie było po mieszkańcu Pieszyc śladu. Funkcjonariuszom wydawało się nierealnym, by osoba niebędąca poszukiwanym przestępcą, nieznająca procedur oraz możliwości poszukiwawczych policji, nieposiadająca zasobów finansowych i osobowych, a dążąca jedynie do zerwania kontaktu z rodziną, ukrywała się skutecznie przez ponad 10 lat, nie pozostawiając po sobie żadnego tropu.
Przełomem w sprawie okazało się ponowne przesłuchanie w 2019r. jedynego świadka, który zdążył wyprowadzić się z Pieszyc i nawet zmienić nazwisko. Mężczyzna przyznał wówczas, że jak opuszczał posesję kolegi 10 lat temu, to zaginiony chłopak nie dawał już oznak życia. Wówczas starszy kolega zagroził mu, że jeśli komuś coś powie, to skończy jak ten młodszy znajomy. Groźby takie słyszał przez wiele lat, stąd decyzja o wyprowadzce, ucięciu kontaktów ze znajomymi i zmiana nazwiska. Świadek w obawie o swoje życie chciał odciąć się od, jak się okazało, sprawcy zabójstwa. Od momentu tych zeznań zaczęła się znów bardzo mozolna i trudna praca śledczych z Bielawy i Wrocławia. Nikt nie wiedział, gdzie mogły zostać ukryte zwłoki młodego chłopaka. Policjanci przekopali cały ogród i posesję należące do właściciela domu sprzed 10 lat.
Dopiero w maju 2020r., 2 km od tragicznego miejsca, policjanci natknęli się podczas poszukiwań na wyschnięty zbiornik wodny, a w nim szczątki ludzkie. Widać było, że sprawca doskonale przygotował się do tej zbrodni. Ciało zostało nawet przygniecione 4 ciężkimi głazami, by w razie ulewnych deszczów nie wypłynęło w starym zbiorniku. Ponieważ identyfikacja szczątków nie była możliwa, zostały przeprowadzone badania DNA, które potwierdziły, że to zaginiony młody chłopak, który mieszkał niegdyś w Pieszycach i którego szukali przez 10 lat śledczy z Bielawy. Zwłoki ukryte były niedaleko miejsca zamieszkania sprawcy, w miejscu bardzo dobrze mu znanym, gdyż mieszkał on w Pieszycach od urodzenia. Było to też miejsce mało uczęszczane przez ludzi, trudno dostępne, o czym przestępca doskonale wiedział. Niegdyś zapełniony wodą staw, od lat był wyschnięty i znajdował się poza ogólnodostępnymi drogami czy ścieżkami. To miejsce wydawało się doskonałe po każdym względem, ale nie dla naszych policjantów.
Zatrzymano sprawcę, uczestnika libacji z 2009r., właściciela niegdyś domu, gdzie doszło do zabójstwa. Ten uparcie nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Decyzją sądu podejrzany został aresztowany i przebywa w areszcie do dzisiaj.
Policjanci z Bielawy po 10 latach wytężonej pracy dotarli do sprawcy zabójstwa.
— dolnośląska Policja (@DPolicja) September 3, 2020
Dzięki uporowi funkcjonariuszy różnych pionów sprawca został zatrzymany i decyzją sądu trafił do aresztu. Teraz czeka na rozprawę. Grozi mu dożywocie.https://t.co/OAyTkiIGvI pic.twitter.com/D76Up2jNFw