Arkadiusz Myrcha unika jasnych odpowiedzi na poważne zarzuty i pytania o swoje działania. W rozmowie z Marcinem Fijołkiem w programie „Graffiti” - Polsat News - tłumaczył się brakiem pamięci i zaufania do mediów, zamiast rozwiać wątpliwości dotyczące związków z branżą lichwiarską i kontrowersyjnych decyzji.
Sekretarz Stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości został zapytany o tekst „Gazety Polskiej”, który na tapet bierze rodzinę Myrchy.
Nie czytałem tych publikacji. Nie czytam tego tygodnika i ma on dla mnie zerową wiarygodność
- mówił Arkadiusz Myrcha.
„No dobrze, tylko są tam poważne zarzuty. Politycy PiS domagają się wyjaśnień, chociażby w sprawie otrzymania domu od pana teścia pytają o źródło pochodzenia pieniędzy. Czy dla czystości sprawy nie było by dobrze, gdyby pan przeczytał ten tekst i odpowiedział na szereg pytań na konferencji prasowej?”: dopytywał Marcin Fijołek.
Nagonka trwa od kilku miesięcy, a intensywna od jakiegoś już czasu
- skomentował Myrcha.
Redaktor drążył dalej: „Ale to są naturalne pytania panie ministrze. Jeżeli jest człowiek u władzy to należy go prześwietlać”
Wszystko zostało sprawdzone przez służby
- odpowiedział Myrcha.
Na koniec dziennikarz przywołał słowa posła Sebastiana Kalety: „Nie uciekniesz od odpowiedzi na pytania o związki z branżą lichwiarską po publikacji Gazety Polskiej”. Redaktor zapytał wprost, dlaczego Myrcha wyciągnął kartę do głosowania nad ustawą antylichwiarską w poprzedniej kadencji.
Nie pamiętam, musiałbym się przygotować, nie pamiętam okoliczności
- zakończył Myrcha.
Źródło: Polsat News, x.com
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.