MOCNE! Jak SB chciała z Wilhelmiego zrobić TW!

Paweł Piotr Warot 04-12-2019, 14:28
Artykuł

Znany z takich brawurowych i niezapomnianych ról filmowych jak Stanisław Anioł z „Alternatyw 4” czy Nikodem Dyzma. Jeden z najbardziej utalentowanych, wybitnych polskich aktorów. Roman Wilhelmi to jeden z tych, których komunistyczna policja polityczna Polski Ludowej próbowała zwerbować do współpracy, wykorzystując jego słabości... Posiadał ich sporo, m.in. kobiety i alkohol. W planach SB miał posłużyć do rozpracowania środowiska aktorskiego, tak istotnego w strukturze i życiu elit PRL. O TYM WSZYSTKIM PRZECZYTASZ W NAJNOWSZYM NUMERZE TYGODNIKA "GAZETA POLSKA".

Roman Wilhelmi urodził się 6 czerw- ca 1936 roku w Poznaniu. W 1958 roku ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie, po czym rozpoczął pracę w Teatrze Ateneum. W tym czasie dał się poznać jako znakomity aktor, również filmowy i tele- wizyjny. Furtką do wielkiej kariery był bez wątpienia udział w zakłamującym prawdę historyczną serialu „Czterej pancerni i pies”. Sam Wilhelmi nie był zadowolony z tego, że obsadzono go w roli tzw. POP-a (jak to mówiono w tamtym czasie – „pełniącego obowiązki Polaka”), czyli mówiącego w filmie nienaganną polszczyzną Olgierda Ja- rosza, jakoby Polaka-Rosjanina, którego przodek miał zostać przez cara zesłany w głąb Rosji za udział w powstaniu stycz- niowym. Wilhelmi miał jednak wspominać, jak wynika z jego najnowszej biografii z 2015 roku autorstwa Marcina Rychcika: „Stałem się popularny, zna mnie każde dziecko w tym kraju. Tyle że niezupełnie o to mi chodziło. Owszem, cieszy mnie, że ludzie rozpoznają mnie na ulicy, że w warsz- tacie zreperują mi samochód na poczekaniu, a panienki w urzędach w podskokach pomogą w załatwieniu rozmaitych spraw”.

Z biografii Wilhelmiego dowiadujemy sięże nie stronił od kobiet i alkoholu, że ciągle wymagał uznania, spełnienia, że skłonny był też wykorzystywać swoje talenty aktorskie w niecnych celach. „Depresyjny i wręcz płaczliwy w domu, kiedy przekraczał mury teatru, z miejsca programował się na sukces. A gdy wchodził na scenę, już po chwili wygrywała w nim spontaniczna energia” – tak scharakteryzował go już we wstępie swojej książki Rychcik. Jak się okazało, swoje talenty aktorskie miał też wykorzystywać, gdy doszło do jego zetknięcia z funkcjonariuszem SB.

 

14 lutego 1977 roku o godzinie 1.05 małfiat aktora został zatrzymany przez milicję na Trasie Łazienkowskiej przy Al. Ujaz- dowskich w Warszawie. Starszy sierżant Henryk Zieliński z milicyjnej drogówki zauważyłże kierowca jest „wesoły”, i wy- czuł od niego zapach alkoholu. Badania tzw. probierzem trzeźwości wykazały, że aktor jest pijany. Następnie pobrano mu w pogotowiu przy ul. Hożej krew – miał w niej przeszło 1 promil alkoholu. Wilhelmi wyjaśniałże pił wino. Zatrzymano jego prawo jazdy, samochód zaś został odholo- wany przez pomoc drogową na parking. Tego samego dnia por. Władysław Nawrocki z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej MO w Warszawie sporządził notatkę urzędową, która następnie trafiła  do ppor. Zbigniewa Grabowskiego z Wy- działu III... Służby Bezpieczeństwa. Wil- helmi został zaproszony na spotkanie na 1 marca 1977 roku do Komendy Stołecznej. Oczywiście utrata prawa jazdy była tylko pretekstem do wezwania aktora. W trakcie rozmowy Wilhelmi nie ukrywałże bardzo zależy mu na odzyskaniu dokumentów, gdyż ich brak utrudnia mu wykonywanie obowiązków zawodowych, przygotowywał się m.in. do roli Kazia Starskiego w „Lalce” reżyserowanej przez Ryszarda Bera. Aktor miał się tłumaczyć, dlaczego spożywał wcześniej alkohol i jak doszło do utraty przez niego prawa jazdy.

 

CAŁOŚĆ CZYTAJ W TYGODNIKU "GAZETA POLSKA" JUŻ OD DZIŚ W POLSKICH KIOSKACH!

Źródło: Gazeta Polska

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy