Stłuczone szyby, ograbione sklepy, podpalony kosz na śmieci — to pokłosie zamieszek, które przetoczyły się w czwartek przez Minneapolis. Do rozruchów doszło po tym, jak funkcjonariusz grupy zadaniowej US Marshal Service zastrzelił ściganego za nielegalne posiadanie broni.
Oskarżony o zabójstwo mężczyzna nie zastosował się do poleceń funkcjonariuszy i wyciągnął broń podczas próby zatrzymania — poinformowały lokalne władze.
Z doniesień lokalnych mediów wynika, że protestujący najpierw podpalili kosz na śmieci, dorzucając do nie go różne przedmioty, by utrzymać ogień. Następnie zaczęli tłuc szyby miejscowych przedsiębiorstw. Ograbiono również co najmniej dwa sklepy.
W Minneapolis wciąż wrze po zabójstwie Gerge'a Floyda
Jak poinformowała Rebecca Brannon, lokalna niezależna fotoreporterka, protestujący oznakowali budynki w pobliżu miejsca strzelaniny graffiti z napisami „Kill Cops” i „No trial for them”. Policja ostatecznie użyła gazu łzawiącego, by rozproszyć protestujących — dodała Brannon. Podczas zajść aresztowano kilka osób, dalsze szczegóły pozostają jednak nieznane.
W zeszłym roku w Minneapolis doszło do zabójstwa George'a Floyda przez funkcjonariusza policji. Wydarzenie to wywołało falę antypolicyjnych protestów, które trwały miesiącami. Odpowiedzialny za śmierć Floyda Derek Chauvin został skazany za nieumyślne morderstwo drugiego stopnia w kwietniu br.
Jak poinformował Reuters, w czwartkowej strzelaninie nie brali udziału policjanci z Minneapolis.
The moment Police aggressively moved in on protesters and dispersed tear gas into the intersection. #Minneapolis #Uptown #WinstonBoogieSmith pic.twitter.com/A2zfDxRnbh
— Rebecca Brannon (@RebsBrannon) June 4, 2021