35-letni kucharz z Warszawy został przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie oskarżony o zabójstwo, do którego najprawdopodobniej doszło w sylwestrową noc. W zacieraniu śladów i ukryciu ciała pomagał mu kolega, który również odpowie przed sądem. Zwłoki ujawniono kilka tygodni po zbrodni, zakopane w lesie w Aninie.
- Prokurator oskarżył Tomasza B. o dokonanie zabójstwa w zamiarze bezpośrednim, w warunkach powrotu do przestępstwa, ponieważ oskarżony był karany sądownie za umyślne przestępstwo podobne i odbywał karę pozbawienia wolności. Pawłowi Z. prokurator zarzucił pomocnictwo w zacieraniu śladów przestępstwa i w ukryciu zwłok oraz niepowiadomienie organów ścigania o zbrodni zabójstwa. W chwili skierowania aktu oskarżenia do sądu wobec obu mężczyzn stosowany był środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania – podała prok. Aleksandra Skrzyniarz z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Ofiara zbrodni była przez kilka tygodni uznawana za zaginioną
- Nasz drogi Daro zaginął 31 grudnia. Od tego czasu nie kontaktował się z nikim, jego telefon i wszystkie komunikatory milczą – poinformowała rodzina Dariusza. na początku stycznia w mediach społecznościowych. Utworzono zbiórkę pieniędzy na opłacenie usług prywatnego detektywa. Ustalono, że ostatniego dnia grudnia ok. godz. 6 rano 34-letni Dariusz widziany był na ulicy Marymonckiej.
Wieczór przed zaginięciem Dariusz K. spędził w towarzystwie swojej przyjaciółki Moniki w jej mieszkaniu przy ul. Marymonckiej. W spotkaniu brał udział także 35-letni Tomasz B. i 38-letni Paweł Z. Kobieta wyprosiła gości około północy - mężczyźni skierowali się do mieszkania Pawła Z., przy tej samej ulicy i tam pili alkohol. O tym, co działo się dalej, śledczy wiedzą z relacji B. i Z., zatrzymanych w połowie lutego przez funkcjonariuszy Wydziału Terroru Kryminalnego i Zabójstw Komendy Stołecznej Policji.
Z materiałów, wynika, że nad ranem Paweł Z. zasnął. Wtedy między Dariuszem K. i Tomaszem B. doszło do sprzeczki "na tle obyczajowym", w wyniku której Tomasz B. zaczął okładać pięściami kolegę. Z relacji B. wynika, że podczas awantury Dariusz K. miał rzucić się na niego z nożem w dłoni, jednak silniejszy od rywala B. wyrwał mu ostre narzędzie i w odwecie dźgnął go. Sekcja zwłok wykazała, że Tomasz B. musiał zadać Dariuszowi K. nie jeden, a co najmniej kilka ciosów nożem. Ofiara miała na rękach obrażenia wskazujące na to, że broniła się przed kolejnymi uderzeniami. Sprawca dźgał pokrzywdzonego głównie w twarz, ale także w ramiona i klatkę piersiową. Jednak to cios w szyję okazał się być śmiertelny. Ofiara miała także liczne złamania żeber, łopatki i kości biodrowej, uszkodzone w wyniku pobicia m.in. wątrobę i płuca.
Odgłosy awantury zbudziły gospodarza, który zastał leżące w kałuży krwi zwłoki Dariusza K. i Tomasza B. siedzącego obok. Mężczyźni – jak twierdzą – byli w szoku i dalej spożywali alkohol. Nie wiadomo dokładnie którego dnia po zabójstwie postanowili zawinąć zwłoki w dywan, który szczelnie owinęli folią malarską. Paweł Z. miał wszystko w domu, bo planował remont.
Śledczym udało się potwierdzić, że 4 stycznia 2021 roku Tomasz B. kupił samochód kombi volvo V70. Pożyczył też od znajomego łopatę, wyjaśniając, że planuje zakopać zwłoki psa. Kupionym na potrzeby przestępstwa autem wywiózł Pawłem Z. zwłoki w okolice Międzylesia. Zakopali je w dole o głębokości około 80 cm.
Volvo zostało natychmiast sprzedane na złom, pod pretekstem nieodwracalnych uszkodzeń. Ale tego dowodu nie pochłonął żar hutniczego pieca. Kupujący volvo uznał, że usterka została spowodowana celowo, naprawił pojazd i sprzedał. Auto zostało zabezpieczone na potrzeby prokuratorskiego śledztwa, poddano je oględzinom i pobrano próbki do badań.
O podejrzeniu, że poszukiwany od grudnia Dawid K. nie żyje, poinformował policję i prokuraturę prywatny detektyw, wynajęty przez krewnych ofiary. Śledztwo zostało wszczęte 9 lutego. Policjanci z "terroru", których od razu zaangażowano w sprawę, ustalili, że Tomasz B. sprzedał swoje mieszkanie za 210 tys. zł i planuje wyjazd za granicę. 34-latek został zatrzymany 12 lutego, gdy wychodził od notariusza. Pieniądze, które otrzymał za sprzedaż mieszkania, zostały zabezpieczone na potrzeby śledztwa. Pawła Z. policjanci zatrzymali następnego dnia.
Miejsce ukrycia zwłok wskazał policji Tomasz B. W trakcie tzw. wizji lokalnej to samo miejsce pokazał także Paweł Z. Obok zakopanego ciała Dariusza K. był także jego plecak z rzeczami osobistymi oraz nóż, prawdopodobne narzędzie zbrodni.
Mężczyźni na początku przyznali się do winy, ale w kolejnych wyjaśnieniach Tomasz B. próbował całą winę wziąć na siebie, zapewniając prokuratora, że Paweł Z. nie miał pojęcia o dokonanej w jego domu zbrodni zabójstwa. Podobne wyjaśnienia przy powtórnym przesłuchaniu złożył także drugi podejrzany, ale prokurator nie dał im wiary. Biegli, którzy badali poczytalność oskarżonych, orzekli, że obaj wiedzieli, co robią i mogą odpowiadać przed sądem.
Z materiałów śledztwa, do których dotarła PAP wynika, że główny oskarżony Tomasz B. jest z wykształcenia kucharzem i przed zatrzymaniem pracował w restauracji "U Fukiera" na warszawskim Starym Mieście. W 2018 roku był skazany za przez Sąd Okręgowy w Warszawie za udział w bójce, siedział w więzieniu 10 miesięcy. Wyszedł w sierpniu 2020 roku. Za zabójstwo Dariusza K. grozi mu dożywocie.
Paweł Z. również był w przeszłości karany. Za przestępstwa poplecznictwa i niezawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, które zarzuca mu prokurator, grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.