Na międzynarodowym lotnisku Ataturka w Stambule doszło do dwóch eksplozji i strzelaniny. Władze tureckie poinformowały, że zginęło 36 osób, a około 150 zostało rannych. Polskie MSZ sprawdza, czy wśród ofiar są Polacy. Tureckie władze wskazują tzw. Państwo Islamskie jako winnych zamachów.
Jak potwierdzają tureckie władze, atak przeprowadziło dwóch zamachowców. Według relacji świadków, na lotnisku słychać było strzały, a zamachowcy mieli wysadzić się w powietrze zanim przeszli kontrolę bezpieczeństwa. Z kolei policja strzelała, aby "zneutralizować" jednego z podejrzanych. Ponadto telewizja NTV podała, że według świadków uciekły cztery uzbrojone osoby. Rannych do szpitali zawoziły stojące przed budynkiem taksówki.
Wybuchy miał miejsce około godziny 21 w międzynarodowej hali odlotów. Świadkowie relacjonują, że zamachowcy mieli używać też granatów. Z kolei minister sprawiedliwości powiedział, że jeden z napastników strzelał z kałasznikowa.
Na miejscu wciąż pracują służby ratownicze.
Lotnisko Ataturka w Stambule to największy port lotniczy w Turcji. Od centrum Stambułu dzieli go około 25 kilometrów. W roku 2015 roku obsłużono tam ponad 61 milionów pasażerów.
BREAKING VIDEO: Moment of #Ataturk airport #blast reportedly caught on camera https://t.co/JyIi7Fudf5 pic.twitter.com/nQIuinqlRK #airport
— RT (@RT_com) 28 czerwca 2016