Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że Polacy na Ukrainie są dyskryminowani w zakresie swobody wyznania, dostępu do nauki w języku ojczystym i wolności słowa - mówił na czwartkowym posiedzeniu komisji wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk.
Sejmowa Komisja ds. Łączności z Polakami za Granicą wysłuchała w czwartek informacji ministra spraw zagranicznych na temat sytuacji Polaków na Ukrainie.
Wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk przyznał, że "nauka języka polskiego w wielu regionach Ukrainy cieszy się większą popularnością niż języka angielskiego".
Tym niemniej, jak mówił, "sytuacja Polaków na Ukrainie zmienia się na gorsze z powodu czynników obiektywnych i subiektywnych".
Jednym z czynników obiektywnych jest sytuacja społeczno-ekonomiczna, która skłania osoby pochodzenia polskiego na Ukrainie do emigracji.
- Środowiska polskie na Ukrainie w zastraszającym tempie topnieją, szczególnie ubywa ludzi młodych - zaznaczył Szynkowski vel Sęk. Według niego wielu z tych młodych ludzi trafia do Polski, gdzie uzyskują Kartę Polaka, co umożliwia im dostęp do studiów i zachęca do starania się o obywatelstwo RP.
Koronawirus na Ukrainie
Drugi obiektywy powód - jak mówił - to Covid. Ukraina zajmuje drugie miejsce w Europie pod względem umieralności na Covid i dotyka to wszystkie grupy ludności, w tym mieszkających tam Polaków.
Zaś czynniki subiektywne pogorszenia się sytuacji Polaków to - według niego - niekorzystna dla nich ustawa o języku, gloryfikowanie osób związanych z ludobójstwem na Polakach w latach 1943-44, a także wstrzymanie ekshumacji polskich ofiar. Jak mówił, Polaków dotyka też brak uregulowanych stosunków między państwem o Kościołem rzymskokatolickim na Ukrainie, bo właśnie tę wiarę wyznają na ogół osoby pochodzenia polskiego.
- Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że Polacy na Ukrainie są dyskryminowani w zakresie swobody wyznania, dostępu do nauki w języku ojczystym i wolności słowa - podkreślił Szynkowski vel Sęk.
MSZ wszystkie problemy porusza w rozmowach ze stroną ukraińską
Resort dokłada też starań w sprawie poszukiwań i godnego pochówku szczątków naszych przodków na Ukrainie - mówił Szynkowski vel Sęk.
Także pełnomocnik rządu ds. Polonii i Polaków za granicą Jan Dziedziczak mówił, że Polska w relacjach z mniejszością na Ukrainie jest "ofiarą swojego sukcesu". Polska jest bowiem tak atrakcyjna dla osób polskiego pochodzenia na Ukrainie, że finalnie kończy się tym, że osoby polskiego pochodzenia tu przyjeżdżają i z Polską wiążą swoją przyszłość. Minusem tego zjawiska jest to, że elity polskie na Ukrainie to obecnie ludzie o średniej wieku 60-70 plus.
- Nie rząd polski będzie Polakowi za granicą mówił, co ma robić. To on decyduje, czy do swojej matki, do swojej ojczyzny chce wrócić, czy chce tworzyć środowisko polskie na Ukrainie - powiedział Dziedziczak.
Przyznał, że obecnie największym ośrodkiem polskości na Ukrainie jest Żytomierszczyzna, choć ziemie te nie należały do II RP. Tam jednak obecnie mieszka więcej Polaków niż np. we Lwowie.
- Nie ma naszej zgody na osłabianie szkół polskich na Ukrainie - przekonywał ponadto Dziedziczak.
Zaznaczył też, że w chwilach próby mniejszość polska wykazywała lojalność wobec państwa ukraińskiego. Np. wtedy, gdy Polska jako pierwszy kraj w 1991 roku uznała niepodległość Ukrainy.
Przedstawiciele mniejszości polskiej angażowali się też w procesy demokratyczne, a pierwszą zabitą osobą podczas Majdanu w 2014 roku była osoba pochodzenia polskiego - przypominał pełnomocnik. Także wiele osób pochodzenia polskiego oddało życie za Ukrainie w wojnie z Rosją.
- To pokazuje, jak lojalnymi obywatelami są dziś Polacy na Ukrainie - podkreślił Dziedziczak.