Jak doniósł onet.pl, powołując na zazwyczaj dobrze poinformowane Politico, najwyżsi urzędnicy Unii Europejskiej spotkali się z ambasadorami bloku, aby porozmawiać o tym, co będzie oznaczać wygrana Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA. Von der Leyen miała powołać zajmującą się tylko tym tematem "specgrupę".
Spotkania, bo były ich przynajmniej dwa, odbyły się w momencie, gdy strach przed powrotem byłego prezydenta USA Trumpa do Białego Domu przenika najwyższe szczeble władzy w stolicy Europy. "Małe grupy ambasadorów 27 krajów UE spotkały się 24 i 25 października z najwyższymi urzędnikami Brukseli, w tym z szefem sztabu przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, Bjornem Seibertem, oraz przedstawicielami kilku departamentów Komisji zajmujących się tematami od handlu po energię", czytamy w onet.pl
Powołujący się na Politico portal dodaje, że w tle spotkań krążą doniesienia, że blok utworzył siły szybkiego reagowania, aby przygotować się na skutki wyborów, potocznie zwane "grupą zadaniową Trumpa". "UE chce mocno uderzyć w handel, jeśli Trump wygra", podkreśla onet.pl
Kandydat Republikanów na prezydenta USA ostrzegł, że nie będzie bronił "opóźnionych" sojuszników NATO wydających mniej niż dwa proc. PKB na obronę. W czwartek zaś nazwał UE "mini Chinami". — Nie bierze naszych samochodów, nie bierze naszych produktów rolnych, nie bierze niczego. Mamy 312 mld dol. (niemal 1,3 bln zł) deficytu z UE. Wiesz, UE to mini — ale nie takie mini — to mini Chiny — powiedział, cytowany przez Politico, Trump.
Trzech unijnych dyplomatów ujawniło Politico, że dyskusje dotyczyły również stosunków UE z Chinami (Trump ich zdaniem ma jeszcze bardziej zantagonizować Pekin).
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.