W Kanadzie wymyślili w jaki sposób zamykać katolickie szkoły - nie będą płacić placówkom pieniędzy na uczniów, którzy nie są katolikami. W taki sposób władze "odwdzięczają" się katolikom, za to, że wcześniej ratowali oni publiczne instytucje oświatowe.
Sąd prowincji Saskatchewan, leżącej w środkowej Kanadzie zdecydował, że miejscowe władze dofinansowując uczniów szkół katolickich, którzy nie są katolikami, łamią zapisy Karty Praw i Wolności. Zgodnie z tym zrządzeniem samorząd ma cofnąć pełne dofinansowanie dla takich szkół do końca czerwca 2018 roku.
Rada Szkół Katolickich prowincji Saskatchewan poinformowała, że jest zawiedziona taką decyzja sądu i zapowiedziała apelację. Swoje pełne poparcie dla kroków podejmowanych przez radę zapowiedział także lokalny biskup Donald Bolen.
Sprawa jest o tyle absurdalna, że władze większości szkół katolickich w tym regionie nie prowadzą rejestru wyznań swoich podopiecznych. Nie można więc dokładnie policzyć jaki odsetek dzieci uczęszczających do tych szkół stanowią nie-katolicy. Według ogólnych szacunków stanowią oni nawet jedną trzecią wszystkich podopiecznych placówek.