Niejednoznaczne działania prezydenta Niemiec Joachima Gaucka w związku z zimową olimpiadą w Soczi mogą prowadzić do nieporozumień i irytują sojuszników Niemiec, dostarczając dowodów na brak strategii Berlina wobec Rosji - pisze "Sueddeutsche Zeitung".
Lewicowo-liberalny dziennik przypomina dziś, że sprawujący swój urząd od marca 2012 roku prezydent Niemiec wygłosił dotychczas trzy ważne przemówienia dotyczące polityki zagranicznej: w Paryżu, Oradour-sur-Glane i Stuttgarcie.
"Obecnie Gauck podjął działania na międzynarodowym parkiecie, a ich wynik wywołał, delikatnie mówiąc, zamieszanie" - pisze autor komentarza, odnosząc się do zapowiedzi prezydenta, że nie weźmie udziału w zimowej olimpiadzie w Soczi w lutym 2014 roku. Jego decyzja została uznana za bojkot olimpiady podyktowany łamaniem praw człowieka w Rosji.
"SZ" zwraca uwagę na tendencję w niemieckiej opinii publicznej do pomniejszania znaczenia tego gestu i sugerowanie, że prezydent nie musi uczestniczyć w igrzyskach, że "nie jest to bojkot, lecz jedynie rezygnacja z podroży", i że "nie stoi za tą decyzją żadna głębsza refleksja".
Zdaniem "SZ" zapowiedź nieobecności na olimpiadzie jest "decyzją polityczną o ogromnym znaczeniu, która irytuje sojuszników Niemiec i stawia na porządku dziennym pytanie o polityczny kurs Berlina wobec Rosji". Komentator pisze, że to właśnie Niemcy "trzymają klucz" do polityki całej UE, a nawet całego Zachodu wobec Rosji. "Nawet USA oddały Berlinowi kierownictwa w tej kwestii" - zauważa autor, dodając, że cała Europa spogląda na niemiecki rząd, oczekując sygnału, sugerującego dalsze postępowanie z "trudnym władcą Kremla".
Ten, kto nie jedzie na olimpiadę, wysyła polityczny sygnał, tym bardziej, że decyzje tej rangi konsultowane są zwykle z rządem, czyli z kanclerz Angelą Merkel - czytamy w niemieckiej gazecie.
Jaki sygnał chciał wysłać Gauck? - pyta "SZ". Czy Niemcy proponują konfrontacyjny ton wobec Rosji? Nawet "malutki bojkocik" jest ważną bronią w stosunkach między państwami. Czy niemiecki rząd oczekuje, że inne kraje wezmą przykład z Niemiec? Jak pisze autor komentarza, Bałtowie, Skandynawowie czy Polacy chętnie by się o tym dowiedzieli. Czy też Merkel i Gauck podzielili się jedynie rolami - kanclerz pojedzie i będzie rozmawiać, a prezydent pokazuje, co w rzeczywistości kanclerz myśli o Putinie? Nikt nie zna odpowiedzi na te pytania, ponieważ Gauck nie wypowiedział się na ten temat, a rząd też milczy - czytamy w "SZ".
Jak pisze "SZ", z "epizodu" z olimpiadą wynikają dwa wnioski. "Kto nie jest w stanie ocenić skutków decyzji, ten boksuje w wadze muszej" - ocenia komentator, zaznaczając, że prezydentowi taka wpadka nie powinna się przydarzyć.
Bardziej pesymistyczny jest drugi wniosek, że niemiecka polityka wobec Rosji znajduje się w złej kondycji, jeżeli nieistniejąca podróż mogła wywołać taki niepokój. "Najwyższy czas na wdrożenie aktywnej strategii wobec Rosji, z której będzie można wyczytać, czego tak naprawdę chce rząd" - pisze "SZ". Komentator stwierdza w konkluzji, że polityka zagraniczna została potraktowana w umowie koalicyjnej po macoszemu i dodaje - "najwyższy czas, by koalicja zaczęła żyć i zastąpiła luki w programie czynami".