Kanclerz Niemiec, mimo rosyjskich zbrodni na Ukrainie, mimo gwałtów i ludobójstwa, nadal chce rozmawiać z kremlowskim dyktatorem, którego postrzega jako "uprzejmą osobę". Aspirujące, po raz trzeci w ciągu ostatnich stu lat, do przewodzenia Europie Niemcy po raz drugi planują uczynić to w sojuszu z Rosją. Czy po pakcie Hitler-Stalin, czeka nas pakt Scholz-Putin?
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz powiedział, że planuje rozmawiać z Władimirem Putinem „w odpowiednim czasie”, przedstawiając perspektywę wznowienia kontaktów po prawie całkowitym zerwaniu stosunków od czasu wojny na Ukrainie – poinformowała francuska agencja prasowa AFP.
W marcu w niemieckiej prasie Scholz dzielił się wrażeniami z rozmów z rosyjskim despotą. Jak twierdził, Putin „jest uprzejmą osobą”. Niemiecki kanclerz nie krył także zadowolenia, że Putin rozmawiał z nim po niemiecku bez tłumacza. Zauroczony ludobójcą z Kremla Scholz przyznał się także do innych rozmów z satrapą. „To długie rozmowy, czasem godzina, czasem półtorej. Czasem po niemiecku, czasem z tłumaczeniem” – nie krył podziwu.
Postawa Scholza i całych Niemiec jest bardzo niebezpieczna w sytuacji, gdy państwo to dąży do zniesienia jednomyślności w głosowaniach w Radzie UE. Gdyby do tego doszło, dominujące i tak w UE Niemcy mogłyby, przy pomocy Francji (Macron także zresztą uwielbia rozmowy telefoniczne z Putinem) oraz powolnymi im krajami Beneluksu, przegłosować wszystko - realizując ostatecznie swój cel z I i II wojny światowej - panowania nad Europą. A gdyby ktoś się Niemcom stawiał to zawsze takiego kogoś można by było postraszyć (albo i nie tylko postraszyć) Rosją.