Reprezentujący radykalną prawicę Calin Georgescu, startujący w wyborach prezydenckich jako kandydat niezależny i walczący „z systemem”, wysforował się na pierwsze miejsce po podliczeniu głosów z 92,75 proc. komisji. Na drugim miejscu jest premier Marcel Ciolacu.
Z danych Stałego Urzędu Wyborczego wynika, że Calin Georgescu uzyskał 22 proc. poparcia po przeliczeniu głosów z niemal 93 proc. komisji.
Na drugim miejscu z wynikiem ok. 21 proc. jest Marcel Ciolacu, obecny premier i szef postkomunistycznej Partii Socjaldemokratycznej PSD, który szedł do wyborów pewny swojego pierwszego wyniku, potwierdzonego także przez sondaże exit poll w dniu wyborów.
Trzecią pozycję zajmuje Elena Lasconi, centroprawicowa liderka Związku Ocalenia Rumunii (17 proc.), a za nią uplasował się George Simion, lider radykalnej konserwatywno-narodowej partii AUR (14 proc.).
Georgescu w sondażach przed wyborami początkowo znajdował się poza kręgiem faworytów, a dopiero w ostatnim – piątkowym badaniu wyprzedził znajdującego się dotąd na piątym miejscu Mirceę Geoanę, byłego wicesekretarza NATO, również kandydata niezależnego.
Absolutnie wszystkie rumuńskie media są zaskoczone wynikami I tury wyborów, a niemal na każdym portalu znalazł się artykuł, zatytułowany:
„Kim jest Calin Georgescu?”
Jak oceniają media, do sukcesu wyborczego tego kandydata niewątpliwie przyczyniła się bardzo intensywna kampania w mediach społecznościowych, przede wszystkim na TikToku.
„Stratedzy polityczni analizowali i projektowali życie polityczne, ale nie zrozumieli, że nie da się kontrolować internetu” – powiedział PAP w noc wyborczą jeden z rumuńskich dziennikarzy.
Według komentatorów wynik Georgescu to przede wszystkim głos rozczarowania klasą polityczną oraz wyraz protestu i to już nie tylko przeciwko partiom „mainstreamowym”, ale nawet tym, które plasują się jako te walczące z systemem. Georgescu prześcignął George Simiona, skrajnie prawicowego populistę z partii AUR (Związek Jedności Rumunów), przestawianego przez władze jako „ekstremista”. Według rozmówców PAP jego poglądy są jeszcze bardziej radykalne niż te reprezentowane przez Simiona.
Drogi Georgescu i lidera AUR miały się rozejść po tym, jak ten pierwszy publicznie nazwał „bohaterami” sojusznika Hitlera marszałka Iona Antonescu i twórcę faszystowskiej i antysemickiej Żelaznej Gwardii Zeleę Condreanu.
Georgescu krytykował NATO i tarczę antyrakietową w rumuńskim Deveselu, mówił, że NATO nie obroni Rumunii i żadnego kraju członkowskiego. Media odnotowują, że w przedwyborczych wywiadach Georgescu, któremu zarzuca się prorosyjskie poglądy (po inwazji Rosji na Ukrainę mówił, że Władimir Putin „bardzo kocha swój kraj i jest otoczony profesjonalistami”), odmawiał odpowiedzi na pytanie o to, czy podziwia rosyjskiego lidera, oskarżanego o zbrodnie wojenne.
„Georgescu to jeden z najbardziej kategorycznych propagatorów antyzachodnich przekazów, korzystnych dla Rosji Władimira Putina” - ocenił portal Radia Europa Libera (Wolna Europa).
Wysokiego poparcia dla Georgescu nie przewidziały ani sondaże przedwyborcze, ani wyniki przeprowadzonych podczas niedzielnego głosowania badań exit poll. Z tych ostatnich wynikało, że szanse na wejście do drugiej tury mają Marcel Ciolacu (25 proc.) i Elena Lasconi, liderka centroprawicowej partii AUR (18 proc.) Georgescu znalazł się na trzecim miejscu z 16 proc., a tuż za nim uplasował się Simion (14-15 proc. w zależności od sondażu).
Druga tura wyborów odbędzie się 8 grudnia. Z kolei 1 grudnia Rumuni będą głosować w wyborach parlamentarnych. Komentatorzy spodziewają się wysokiego wyniku sił radykalnej prawicy – partii AUR i S.O.S Romania, na czele której stoi kontrowersyjna i słynąca ze skandali prorosyjska Diana Sosoaca.
Źródło: PAP