Lider Partii Pracy Keir Starmer, który zostanie premierem Wielkiej Brytanii, oświadczył, że wraz z uzyskanym mandatem przychodzi wielka odpowiedzialność. Zapewnił, że zawsze w pierwszej kolejności będzie się kierował interesem kraju, a dopiero potem interesem partii.
Pozostająca od 14 lat w opozycji Partia Pracy zdecydowanie wygrała czwartkowe wybory do Izby Gmin, w związku z czym Starmer w piątek otrzyma od króla Karola III misję utworzenia nowego rządu. Na razie nie wiadomo, ile mandatów będą mieli laburzyści, bo liczenie głosów w niektórych okręgach jeszcze trwa, ale według sondażu exit poll ma ich być 410. Byłby to trzeci najlepszy wynik laburzystów w historii.
"Udało nam się. Prowadziliście kampanię, walczyliście - a teraz (zwycięstwo) nadeszło. Zmiana zaczyna się teraz. (…) Z barków tego wielkiego narodu wreszcie zdjęto ciężar", powiedział Starmer w przemówieniu wygłoszonym o świcie w piątek, gdy okazało się, że Partia Pracy przekroczyła poziom 326 mandatów, wymagany do uzyskania bezwzględnej większości w Izbie Gmin.
Starmer powiedział, że teraz Wielka Brytania może "znów spojrzeć w przyszłość". "(Pojawiło się) światełko nadziei, na początku blade, ale z dnia na dzień coraz silniejsze. Ponownie świeci w kraju, który po 14 latach ma szansę odzyskać swoją przyszłość", mówił.
Podkreślił, że uzyskany mandat wiąże się z wielką odpowiedzialnością. "W polityce nic nie jest z góry przesądzone. Zwycięstwa w wyborach nie spadają z nieba - są ciężko wywalczone (...). Te wybory mogła wygrać tylko odmieniona Partia Pracy", mówił Starmer, co było nawiązaniem do zmiany dokonanej przez niego w stosunku do czasów jego poprzednika, radykalnego socjalisty Jeremy’ego Corbyna.
Powiedział, że Brytyjczycy "musieli spojrzeć nam w oczy i zobaczyć, że możemy służyć ich interesom - i na tym się nie skończy”. "Nie obiecuję, że będzie łatwo. Ale nawet gdy będzie ciężko - a będzie - pamiętajcie o dzisiejszej nocy i zawsze (pamiętajcie), o co w tym wszystkim chodzi", podkreślił.