Mieszkańcy położonego w obwodzie charkowskim na wschodzie Ukrainy Kupiańska odmawiają poddania się ewakuacji. Problem dotyczy szczególnie emerytów, ale też rodzin z dziećmi - poinfomorwał w piątek szef administracji miejskiej Kupiańska Andrij Biesiedin.
"Niestety, tak jak tego oczekiwaliśmy, ludzie odmawiają wyjazdu. Mimo to stale utrzymujemy połączenie autobusowe pomiędzy Kupiańskiem i Charkowem. Regularnie jeździ też pociąg" - zapewnił Biesiedin.
Polityk powiedział, że obecnie w gminie znajduje się ponad 600 dzieci. "To dla nas bardzo ważne, by przewieźć je w bezpieczniejsze miejsce. Ze względu na eskalację walk liczba ataków na region wzrasta" - dodał.
W środę dowódca ukraińskich wojsk lądowych generał Ołeksandr Syrski oznajmił, że siły rosyjskie "stworzyły pięść" do uderzenia na kierunku Kupiańska. Zdaniem generała Rosjanie wybrali ten kierunek jako główny punkt swoich działań ofensywnych. "Ukraińska obrona pozostaje jednak mocna" - zapewnił wówczas Syrski.
W czwartek władze lokalne ogłosiły początek obowiązkowej ewakuacji mieszkańców 37 osiedli rejonu kupiańskiego.
W marcu rząd Ukrainy zatwierdził mechanizm pozwalający przeprowadzać obowiązkowe ewakuacje dzieci z terenów objętych działaniami wojennymi. Władze wprowadziły przymus ewakuacji w związku z tym, że część rodziców i opiekunów pomimo zagrożenia nie zgadza się na opuszczenie miejsc objętych walkami z siłami rosyjskimi. Dzieci są wywożone w towarzystwie jednego z rodziców lub opiekuna prawnego.