Ratownicy wydobyli osiem kolejnych ciał z kopalni węgla w Somie, na zachodzie Turcji, co oznacza, że bilans ofiar śmiertelnych wtorkowej katastrofy wzrósł do 282 – poinformował turecki minister energetyki Taner Yildiz.
Poprzedni bilans mówił o 274 zabitych. Według władz pod ziemią uwięzionych jest w dalszym ciągu ok. 150 górników, ale nadzieje na ich uratowanie słabną.
Minister powiedział, że w ciągu ostatnich 12 godzin z kopalni nie udało się wydobyć żywych ludzi, a dwa chodniki są w dalszym ciągu niedostępne dla ratowników. Dodał, że w kopalni trwa pożar, co utrudnia operację. Lokalne władze informowały, że zawał w kopalni został spowodowany przez wybuch transformatora, który wywołał pożar.
Turecki rząd podawał, że w chwili katastrofy we wtorek w kopalni znajdowało się 787 ludzi. 363 osoby uratowano, ale wiele z nich jest rannych. W środę operator kopalni, Soma Komur Isletmeleri, twierdził, że uratowano niemal 450 górników. Liczby tej nie potwierdziły oficjalnie tureckie władze.
Jest to najtragiczniejsza katastrofa górnicza w dziejach Turcji. Wyprzedziła pod względem liczby ofiar śmiertelnych wybuch gazu w kopalni węgla kamiennego w pobliżu portowego miasta Zonguldak nad Morzem Czarnym w 1992 roku, kiedy to zginęły 263 osoby. Katastrofy na podobną skalę w światowym przemyśle wydobywczym nie notowano od grudnia 1975 roku, gdy wybuch i wtargnięcie wody uśmierciły 372 ludzi w kopalni węgla kamiennego w stanie Jharkhand na północnym wschodzie Indii.
Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan ogłosił trzydniową żałobę narodową i odwołał swą oficjalną wizytę w Albanii. Również prezydent Abdullah Gul zrezygnował z zaplanowanej na czwartek podróży do Chin, by móc udać się do Somy.
W środę w Somie, Stambule i Ankarze odbyły się demonstracje antyrządowe. Protestujący oskarżali Erdogana oraz jego rząd o lekceważenie kwestii bezpieczeństwa w sprywatyzowanych kopalniach.