- Umowa stowarzyszeniowa z UE jest dobra dla Ukrainy i nie powinna być przedmiotem targów - oświadczył rzecznik KE Olivier Bailly. Według ukraińskiego premiera Mykoły Azarowa Kijów potrzebuje 20 mld euro pomocy w ramach umowy stowarzyszeniowej.
- Widzieliśmy różne krążące liczby, odnoszące się do ewentualnej rekompensaty, jakiej potrzebowałaby Ukraina, aby wdrożyć umowę stowarzyszeniową z UE. Nie będziemy komentować tych liczb. Uważamy, że umowa (stowarzyszeniowa) jest dobra dla Ukrainy i jej dobrobytu w przyszłości. Nie będziemy grać kwotami. Dobrobyt i przyszłość Ukrainy nie powinna być przedmiotem przetargu, w którym ten kto zaoferuje więcej, dostanie nagrodę - powiedział Bailly na konferencji prasowej.
Zdementował też informacje, jakoby w środę w Brukseli miało odbyć się spotkanie między przedstawicielami UE a ukraińską delegacją z wicepremierem Serhijem Arbuzowem. - Nie przewidziano żadnego spotkania między przedstawicielami Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych a jakąkolwiek delegacją z Ukrainy w Brukseli" - powiedział rzecznik.
Jak przypomniał, od wtorku w Kijowie przebywa szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton, która na środowe popołudnie zaplanowała drugą rozmowę z prezydentem Wiktorem Janukowyczem. - Polityczna dyskusja ma obecnie miejsce na Ukrainie pomiędzy wysoką przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej a władzami Ukrainy oraz opozycją. Główna dyskusja odbywa się w Kijowie na najwyższym politycznym szczeblu - powiedział Bailly. Podkreślił też, że Ashton jest "bardzo rozczarowana" tym, iż zeszłej nocy doszło do użycia siły przeciwko demonstrantom w Kijowie. - Dialog ze społeczeństwem obywatelskim i używanie argumentów zawsze jest lepsze niż użycie siły - powiedział Bailly, cytując oświadczenie Ashton.
Rząd Ukrainy wstrzymał w ubiegłym miesiącu przygotowania do podpisania umowy, wskazując na problemy finansowe i możliwość pogorszenia stosunków gospodarczych z Rosją. Umowa miała być podpisana pod koniec listopada na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Niepodpisanie dokumenty wywołało protesty zwolenników integracji z Unią, którzy domagają się m.in. ustąpienia najwyższych władz.
Dziś premier Azarow oświadczył, że władze Ukrainy także są za szybkim podpisaniem umowy z UE, ale chcą "stworzyć warunki, w których straty dla gospodarki Ukrainy można zminimalizować". Dodał, że wysokość pomocy oszacowano w przybliżeniu na 20 miliardów euro.
Sytuacja na Ukrainie ma być jednym z głównych tematów szczytu UE w przyszłym tygodniu w Brukseli; o wprowadzenie tej sprawy do programu szczytu zwrócił się do szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya polski premier Donald Tusk.
Rano o wydarzeniach w Kijowie dyskutował też Parlament Europejski w trakcie debaty, poświęconej przygotowaniom do przyszłotygodniowego szczytu UE (19-20 grudnia). - Europejskie zasady i wartości muszą być poszanowane, co szczególnie dotyczy teraz władz Ukrainy. Po tym, co wydarzyło się minionej nocy musimy powtórzyć, że przemoc nigdy nie jest właściwą odpowiedzią - powiedział komisarz UE ds. relacji międzyinstytucjonalnych Marosz Szefczovicz. Zdaniem szefa komisji spraw zagranicznych w PE, niemieckiego chadeka Elmara Broka nocne wydarzenia na Euromajdanie świadczą o tym, że inicjatywa szefowej unijnej dyplomacji nic nie dała, a "żelazna kurtyna zapada ponownie". - Rosyjska presja pozbawia naród ukraiński wolności decydowania o sobie samym. To jest związane też z tym, że UE nie ma wspólnej polityki wobec Rosji - ocenił Brok.
Szef socjalistów w PE Hannes Swoboda ostro skrytykował prezydenta Janukowycza. - Jest nie do przyjęcia, by najpierw spotykać się przy okrągłym stole, a potem wysyłać policję przeciw demonstrującym - podkreślił.
Po północy wojska wewnętrzne MSW Ukrainy i oddziały specjalne milicji Berkut podjęły próbę przejęcia kontroli nad Majdanem Niepodległości w Kijowie, gdzie trzeci tydzień trwają protesty zwolenników integracji z UE. Czterogodzinny atak na Majdan zakończył się wycofaniem milicji.