Unia Europejska i Zjednoczone Królestwo potwierdziły, że doszło do porozumienia co do współpracy po zakończeniu okresu przejściowego, czyli po 31 grudnia. "Mamy umowę " - napisał na Twiterze premier Boris Johnson, ilustrując to zdjęciem, na którym wykonuje gest triumfu.
Udało się tym samym uniknąć twardego brexitu: pojawienia się ceł i kwot eksportowych. Przedsiębiorcy po obu stronach obawiali się tego najbardziej.
Handel po brexicie będzie jednak przebiegał mniej płynnie, a część przedsiębiorców i konsumentów po obu stronach musi się liczyć z pewnymi utrudnieniami i kosztami związanymi z biurokracją.
Umowa tylko w nieznacznym stopniu pomaga też londyńskiemu City. Usługi finansowe stanowią niemal 80 procent brytyjskiego PKB. Według oficjalnych prognoz brytyjskiego rządu wyjście z Unii - nawet na podstawie umowy - uderzy w gospodarkę i spowolni wzrost gospodarczy na przestrzeni ok. 15 lat.
It was worth fighting for this deal.
— Ursula von der Leyen (@vonderleyen) December 24, 2020
We now have a fair & balanced agreement with the UK. It will protect our EU interests, ensure fair competition & provide predictability for our fishing communities.
Europe is now moving on. https://t.co/77jrNknlu3
Z drugiej strony, po okresie przejściowym Londyn będzie w zdecydowanie większym stopniu samodzielnie kształtował swoją politykę gospodarczą: samodzielnie zawierał umowy handlowe, po okresie przejściowym kontrolował łowiska, na których ograniczona zostanie obecność unijnych rybaków, a także na przykład politykę imigracyjną.
Zgodnie z postulatami zwolenników twardszej wersji brexitu Królestwo opuści jednolity rynek i unię celną. Zdaniem krytyków bycie ich częścią krępowało ruchy Londynowi i nie pozwalało rozwijać kontaktów handlowych z dynamicznie rozwijającymi się gospodarkami spoza Europy. Taka możliwość miałaby na dłuższą metę być korzystniejsza niż pozostanie w Unii Europejskiej.
Rzecznik brytyjskiego rządu zapewnia, że konserwatywny gabinet dotrzymał obietnicy w sprawie brexitu, zawierając porozumienie z Unią Europejską. "Realizuje ono wszystko to, co obiecaliśmy Brytyjczkom podczas referendum z 2016 roku i przed wyborami". "Mamy umowę " - napisał na Twitterze premier Boris Johnson, ilustrując wpis zdjęciem, na którym wykonuje gest triumfu.
The deal is done. pic.twitter.com/zzhvxOSeWz
— Boris Johnson (@BorisJohnson) December 24, 2020
"Solidny fundament na długie lata"
Według przewodniczącej Komisji Europejskiej osiągnięta umowa jest sprawiedliwa, zbalansowana i stanowi odpowiedzialne rozwiązanie dla obu stron. Jednocześnie chroni ona interesy handlowe Unii Europejskiej i odpowiada potrzebom Wielkiej Brytanii.
Ursula von der Leyen podkreśliła, że porozumienie stanowi solidny fundament na długie lata i pozwoli skupić się na długofalowej współpracy.
Zapewniła również, że instytucje europejskie będą ściśle współpracować z władzami Wielkiej Brytanii, szczególnie w zakresie bezpieczeństwa międzynarodowego, ochrony klimatu, handlu i transportu.
Umowa to obszerny tekst napisany skomplikowanym językiem prawniczym. Szczegółowe rozwiązanie trzeba jeszcze przeanalizować. Dziennikarzom i ekspertom zajmie to wiele godzin, a może dni. Porozumienie musi zostać ratyfikowane przez Izbę Gmin. Choć część konserwatywnych posłów może się zbuntować, to arytmetyka parlamentarna sugeruje, że odrzucenie umowy jest mało prawdopodobne.
Zjednoczone Królestwo opuści Erasmusa
Już teraz wiadomo, że po 31 grudnia zmienią się zasady napływu ludzi na Wyspy. Dotychczas Londyn był tu związany przez regulacje unijne, co budziło niepokój wielu Brytyjczyków. Od przyszłego roku system nie będzie już dawał preferencji unijnym obywatelom, w tym Polakom.
Londyn opracował system punktowy, który sprawia, że drzwi otworzą się szerzej dla wysoko wykwalifikowanych pracowników - na przykład informatyków i inżynierów z Polski lub Bangladeszu. Trudniej będzie się tu natomiast dostać na przykład budowlańcowi lub sprzątaczowi znad Wisły, z Francji czy Rumunii.
Po brexicie Zjednoczone Królestwo nie będzie także brało udziału w Erasmusie - europejskim programie wymiany studentów. Poinformował o tym główny unijny negocjator Michel Barnier. Ścieżka została też odcięta dla Brytyjczyków, którzy chcieliby studiować w Polsce, Niemczech czy Francji.