Izba Reprezentantów przegłosowała pakiet dla Ukrainy. Wskazuje się na znaczenie rozmowy Duda-Trump...
Co tak naprawdę wpłynęło na decyzję szefa Izby Reprezentantów USA Mike\'a Johnsona ws. wsparcia dla Kijowa? Spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem, dramatyczne wiadomości wywiadu, co do sytuacji na Ukrainie czy modlitwa? Mało znany polityk stał się obecnie "spikerem czasów wolny", a zarazem - kluczowym graczem sceny politycznej.
Kiedy w sobotę Izba Reprezentantów po wielomiesięcznym impasie przegłosowała ponad 60-miliardowy pakiet dla Ukrainy, stało się to głównie za sprawą jednego człowieka, który od lutego niemal jednoosobowo trzymał w ręku losy amerykańskiego wsparcia - spikera Johnsona. Aby doprowadzić do głosowania, Johnson musiał wystąpić przeciwko znacznej części własnej partii, ułożyć się z Demokratami, ryzykując przy tym, że podzieli los swojego poprzednika Kevina McCarthy'ego, odwołanego ze stanowiska.
Za swoją decyzję Johnson otrzymał pochwały z zaskakujących stron: podziękował mu osobiście prezydent USA Joe Biden i lider Demokratów Hakeem Jeffries. Telewizja CNN nazwała spikera Izby Reprezentantów "nieoczekiwanym Churchillem", a portal Axios napisał o jego "historycznym nawróceniu na drodze do Kijowa".
To wielka zmiana dla 52-letniego prawnika z Luizjany, bo jego droga do poddania pod głosowanie pakietu dla Ukrainy była długa i kręta. Johnson, który przed wyborem na spikera dwukrotnie głosował przeciwko pieniądzom dla Ukrainy, od samego początku zapowiadał jednak w wywiadach, że "nie opuści Ukrainy" i nie pozwoli Putinowi na "marsz przez Europę". Mimo to od października 2023 roku zawsze znajdował powody, by nie zajmować się tą kwestią. Twierdził, że pilniejszą sprawą jest pomoc dla Izraela, domagał się od Białego Domu "jasnej strategii" wygrania wojny i ściślejszej kontroli ofiarowanej pomocy oraz twierdził, że zanim Ameryka pomoże Ukrainie, musi zadbać o własne granice. Przez tygodnie twierdził też, że rozważa "wszystkie opcje" w sprawie Ukrainy.
W wystąpieniu na konferencji prasowej z 17 kwietnia, określanym przez niektórych komentatorów jako "churchillowskie", Johnson stwierdził, że nadszedł "krytyczny czas", przez którego pryzmat osądzi go historia.
"Mógłbym podjąć egoistyczną decyzję i zrobić coś innego. Ale robię to, co uważam za słuszne. (...) Naprawdę wierzę, że Xi Jinping i Władimir Putin i Iran to nowa oś zła (...). To nie jest żart. Nie możemy z tym pogrywać w politykę"
Skąd ta zmiana?
Jak uważa Adam Smith, kongresmen z Partii Demokratycznej i wiceszef komisji Izby Reprezentantów ds. sił zbrojnych, do Johnsona przemówiły coraz bardziej dramatyczne raporty służb specjalnych na temat powagi sytuacji na froncie wojny Rosji przeciwko Ukrainie.
"Spiker od jakiegoś czasu był świadomy, że kończy nam się czas. Pomogło to, że rozmawiał z prezydentem (Wołodymyrem) Zełenskim. Wiem też, że rozmawiał z wieloma ludźmi z wywiadu, więc wiedział, jak bardzo rozpaczliwa jest ta sytuacja"
Zauważył jednocześnie, że zwłoka Johnsona przyczyniła się do pogorszenia się sytuacji.