Niemiecki rząd jest przeciwny bojkotowi importu paliw kopalnych z Rosji mimo licznych głosów podnoszących, że embargo np. na ropę wpłynęłoby na rosyjską gospodarkę "bardziej niż poprzednie sankcje". Ambasador Ukrainy w RFN wykluczenie wprowadzenia embarga, określił jako "nóż wbity w plecy Ukrainy".
Kanclerz Olaf Scholz sprzeciwił się w tym tygodniu wstrzymaniu importu ropy naftowej i gazu ziemnego z Rosji. Minister gospodarki Robert Habeck również wypowiedział się przeciwko embargu. Minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock ostrzegła, że Niemcy muszą liczyć się z konsekwencjami ewentualnego bojkotu energetycznego - przypomina dziennik "Tagesspiegel".
CZYTAJ: Sankcje na rosyjską ropę i gaz? Naimski: Będzie to bardzo trudne
Nie brak jednak głosów nawołujących do embarga. "Rosjanie są szczególnie wrażliwi, jeśli chodzi o ich gospodarkę. W tym przypadku musimy spróbować przykręcić śrubę sankcji tak mocno, jak to tylko możliwe. Embargo na ropę i gaz byłoby najostrzejszym mieczem, który uderzyłby w życiodajną arterię Putina. To ciężki krok, ale konieczny, jeśli nie chcemy pośrednio współfinansować jego wojny" - mówi w czwartek dziennikowi "Bild" polityk FDP Marie-Agnes Strack-Zimmermann.
"Władimir Putin zrównał z ziemią Mariupol i nie będzie to ostatnie miasto" - podkreślił ekspert partii CDU ds. polityki zagranicznej Norbert Roettgen na łamach "Tagesspiegel". "Ponieważ NATO nie może interweniować bezpośrednio, jeśli nie chce się ryzykować wybuchu wojny światowej, embargo na ropę i gaz jest potrzebne już teraz".
"Fakt, że Niemcy nie zrezygnowały do tej pory z naftowego biznesu z Rosją, oznacza, że rząd federalny daje prezydentowi Rosji 65 mln dolarów dziennie (...) wynika z analizy organizacji ekologicznej Transport&Environment" - pisze dziennik "Tagesspiegel".
CZYTAJ: Czy przetrwamy bez rosyjskiego gazu? Komentarz Von der Leyen
W przeciwieństwie do gazu, w innych krajach łatwo jest znaleźć substytuty rosyjskiej ropy. "Rynek ropy jest bardzo elastyczny. Często udowadniał, że potrafi szybko reagować na kryzysy i w krótkim czasie zreorganizować swoje łańcuchy dostaw" – wyjaśnia w rozmowie z "Tagesspiegel" Steffen Bukold, który od prawie 20 lat obserwuje przemysł naftowy.
Jak bardzo bojkot ropy, w tym przez UE, wpłynąłby na rosyjską gospodarkę? "Bardziej niż poprzednie sankcje" - zapewnia Bukold. "Tylko ze sprzedaży ropy w UE Rosja czerpie 500 mln dolarów dziennie".
"Z kolei na gazie Rosja zarabia tylko około 170 mln euro dziennie. Bojkot ropy ze strony krajów UE uderzyłby zatem w Putina znacznie mocniej niż bojkot węgla i gazu" - pisze portal RND. "Nadszedł czas, aby pokazać, że Europa poważnie podchodzi do solidarności z Ukrainą. Niemcy muszą dawać dobry przykład, zwłaszcza że tylko około jednej trzeciej ropy w tym kraju pochodzi z Rosji".
"W kręgach rządowych mówi się, że wstrzymanie importu paliw kopalnych w każdym przypadku spowodowałoby dalszy wzrost cen. Wzrosłyby koszty ogrzewania, ceny na stacjach benzynowych, a ostatecznie musiałoby dojść do zmniejszenia zużycia w łańcuchu przemysłowym - co spowodowałoby (...) zakłócenia gospodarcze" - pisze "Tagesspiegel".
"Przyznając, że bez dostaw z Rosji nie da się zapewnić Europie dostaw energii na potrzeby ogrzewania, mobilności, elektryczności i przemysłu, kanclerz (...) przyznaje się do uzależnienia, które rzekomo uniemożliwia Niemcom i Europie sięgnięcie po najskuteczniejsze środki przeciwko wojowniczemu Władimirowi Putinowi - embargo na ropę i gaz. To, co ze strony Scholza brzmi jak działanie siły wyższej, jest jednak wynikiem dziesięcioleci błędnej polityki niemieckiej" - pisze w komentarzu dziennik "Sueddeutsche Zeitung".
"Odpowiedzialności za obecny dylemat nie da się tak po prostu przerzucić na całą Europę: to przede wszystkim Niemcy nie zbudowali terminali LNG i to Niemcy przekazały swoje magazyny gazu w ręce rosyjskie" - czytamy w SZ.
CZYTAJ: Zakaz importu rosyjskiej ropy. Biden zdecydował