– Było ciekawie, bo balansowaliśmy na granicy medalu. Sensacją w tym konkursie byli Słoweńcy, ale już po serii próbnej mówiłem, że będą groźni. Fajnie, że udało się zdobyć ten medal, choć dyspozycja naszych zawodników nie była najlepsza - powiedział Adam Małysz po sukcesie naszej drużyny na mistrzostwach świata w lotach narciarskich w Oberstdorfie.
- Teraz najlepiej widać jak zgrana i dobra jest nasza drużyna. Mimo, że nie było najwyższej dyspozycji w niedzielę, to jednak powalczyli o medal - mówił Małysz.
- Dawid skakał naprawdę bardzo dobrze. Trochę zmęczony był z kolei Kamil, który odczuł poprzedni dzień. Było w nim trochę emocji, a potem to wszystko zeszło. Gdyby był w topowej dyspozycji, to myślę, że moglibyśmy nawiązać rywalizację z Norwegami. Nieźle skakał Piotrek i Stefan. Ten ostatni po swoim skoku nadrobił nawet do Norwegów - oceniał Małysz.
- Można powiedzieć, że Niemcy po raz pierwszy nam trochę pomogli - śmiał się Małysz, który przyznał, że trzeba zdjąć czapki z głów przed Słoweńcami, a zwłaszcza przed Domenem Prevcem. Ten był dopiero 21. w konkursie indywidualnym.
- Rąbał po buli, a w konkursie drużynowym okazał się najmocniejszym ze Słoweńcow. Przystąpili jednak do zawodów w pełni skoncentrowani i zasłużenie sięgnęli po srebrny medal - opowiadał Małysz.
Za tydzień naszych skoczków czekają konkursy w Zakopanem. - Nie będą to łatwe konkursy, bo będą duże oczekiwania. W końcu będziemy skakać przed własną publicznością. Trzeba będzie do tego normalnie podejść - zakończył.