Zdjęcia komisji Laska to głównie „pamiątki”. Zamiast robić zdjęcia szczątków samolotu, fotografowali… siebie
"Polacy zmarnowali szanse na zbadanie miejsca katastrofy smoleńskiej w trakcie kilku dni następujących po 10 kwietnia 2010 r. Członkowie polskiej komisji ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej byli na miejscu wypadku, ale zamiast robić zdjęcia szczątków samolotu, fotografowali… siebie" – informuje "Gazeta Polska Codziennie".
Jak na razie członkowie podkomisji smoleńskiej nie udali się do Smoleńska. Eksperci bazują jedynie na fotografiach i materiale źródłowym pochodzącym ze zgromadzonych dokumentów oraz źródeł. Wszystko dlatego, że teren w okolicach miejsca katastrofy znacznie się zmienił. Rosjanie zadbali o to, aby wycięto drzewa okalające miejsce katastrofy, które mogłyby być dowodem, jak Tu-154M nadlatywał nad pas startowy. Usunięto też część budynków.
– Najistotniejszą rzeczą do wyjaśnienia podobnych spraw jest, i wszyscy dokładnie o tym wiedzą, nawet na poziomie policji drogowej, która bada wypadki samochodowe, dokumentacja miejsca katastrofy w pierwszym momencie – mówił dr inż. Kazimierz Nowaczyk, p.o. przewodniczący podkomisji ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Po pracy komisji Jerzego Millera zostało jedynie ok. 100 zdjęć z bezpośredniego miejsca wrakowiska. Większość z nich dokumentuje to, że komisja była na miejscu, i ma charakter „pamiątek” z miejsca katastrofy. – Zdjęcia były robione za pomocą nieprofesjonalnego sprzętu – mówił dr inż. Kazimierz Nowaczyk. Jak zapewniają członkowie podkomisji smoleńskiej, wybierają się na miejsce katastrofy, ale jak na razie nie jest znany termin ich wizyty w Rosji.