Wrocław, stolica Dolnego Śląska, jak co roku, boryka się z wielką plagą szczurów. Gryzoni jest coraz więcej i nie występują już tylko w rurach kanalizacyjnych. Zwierzęta opanowują śmietniki i podwórka, wzbudzając strach wśród mieszkańców miasta.
Dla Wrocławia gryzonie stały się jednak niechlubną wizytówką. Od kilku lat mówi się o problemie, który niemal co roku wraca ze zdwojoną siłą.
„Niby mamy te wszystkie akcje deratyzacji, ale wystarczy spojrzeć na pułapki i trutki. Gryzonie bez trudu je omijają. To nie jest wcale takie proste. Czasami boję się wieczorem pójść wyrzucić śmieci, bo mogę się na nie natknąć”- mówiła jedna z mieszkanek Wrocławia.
Mieszkańcy miasta przyznają, że popełnili jeden zasadniczy błąd. Teraz muszą zmagać się z plagą gryzoni. Przepełnione kontenery i wiaty śmietnikowe, odpadki leżące na ziemi i zagracone podwórka to tylko kropla w morzu. Wiele osób wystawia resztki jedzenia na zewnątrz, chcąc w ten sposób dokarmić bezdomne koty lub gołębie. Nie zdają sobie jednak sprawy z tego, że takie działanie tylko zwabia gryzonie, które są wszystkożerne. Co więcej, szczury są bardzo inteligentnymi zwierzętami, dlatego z łatwością dostają się do wnętrza budynków, w których mogą znaleźć pożywienie. A z klatki schodowej czy kanalizacji jest prosta droga do mieszkań wrocławian.
„Największy problem ze szczurami jest w miejscach, gdzie znajdują się zsypy i śmietniki w osłonach śmietnikowych. Ludzie nie zawsze dbają, aby ich klapy były zamknięte, więc szczury mają łatwy dostęp do pożywienia. Incydentalnie szczury są widziane w toaletach mieszkań, dostają się tam przez kanalizację” - tłumaczył Gazecie Wrocławskiej Mateusz Krzyżowski z firmy DDD Serwis, zajmującej się deratyzacją.
Źródło: Gazeta.pl; X.com