Nie ma zgody w Sejmie ws. ratyfikacji konwencji o zapobieganiu przemocy. PO, TR i SLD poparły w środę wieczorem projekt ustawy ratyfikacyjnej, przeciwne były PiS, PSL i klub SP. Podczas debaty zgłoszono poprawki, projekt został ponownie skierowany do komisji.
Polska podpisała Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej w grudniu 2012 r. W kwietniu br. Rada Ministrów podjęła uchwałę ws. przedłożenia jej do ratyfikacji i przyjęła projekt odpowiedniej ustawy.
Beata Bublewicz (PO) uznała konwencję za krok w kierunku respektowania praw człowieka. Podkreśliła, że jest to pierwszy dokument odnoszący się kompleksowo do problematyki przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, a powodem jego powstania było zauważenie faktu, że zjawisko przemocy jest związane z płcią.
Wskazała, że według statystyk codziennie w Europie z powodu przemocy ze względu na płeć umiera siedem kobiet. Dodała, że większości aktów przemocy dokonują mężczyźni z najbliższego otoczenia ofiar.
Biedroń poucza chrześcijan
Także Robert Biedroń (Twój Ruch) podkreślał, że przemoc ma płeć i nieprzypadkowo ofiarami przemocy są w większości kobiety, a sprawcami przemocy są w większości mężczyźni. – Jeśli państwo rzeczywiście uważacie się za chrześcijan, to dzisiaj waszym obowiązkiem jest zrobić wszystko, by przemoc wyeliminować – dodał, zwracając się do posłów PiS, którzy krytykowali zapisy konwencji, wskazując m.in., że godzi ona w tradycję i religię chrześcijańską.
Iwiński: Polskie kobiety czekają na tę ratyfikację
Tadeusz Iwiński (SLD) przekonywał, że konwencja jest potrzebna, a polskie kobiety czekają na tę ratyfikację. Jego zdaniem obawy przed przyjmowaniem konwencji są nieuzasadnione, a opór przed jej przyjęciem – niezrozumiały.
PiS i klub Sprawiedliwa Polska zaproponowały poprawki do projektu. Małgorzata Sadurska (PiS) przekonywała, że należy przeciwdziałać przemocy, tylko nie można pod pozorem walki o prawa kobiet, walki z przemocą i wsparcia dla ofiar wprowadzać zapisy niezgodne z polskim porządkiem prawnym, polską konstytucją oraz z nadrzędnymi wartościami, na których opiera się polska tradycja i tożsamość.
Apelowała do wszystkich posłów, "dla których ważny jest chrześcijański system wartości, dla których ważna jest polska rodzina, by zagłosowali przeciw tej szkodzącej konwencji, która godzi w polską rodzinę i polską kobietę".
Kempa: Nie ma równości płci
Beata Kempa (SP) złożyła poprawkę, by nie ratyfikować konwencji. W jej ocenie konwencja nie walczy z przemocą "mimo ładnego opakowania". Przekonywała, że nie ma czegoś takiego jak równość płci. – Równość szans – tak, ale równość płci, to są po prostu herezje. Nie ma równości płci. Jak facet urodzi dziecko, pogadamy o równości płci. Póki co nie ma czegoś takiego – biologia mówi nie, natura mówi nie, prawo Boże mówi nie – zaznaczyła.
Wróbel: To, co proponuje konwencja, to policzek dla nas wszystkich
Marzena Wróbel (niezrz.) podkreślała, że konwencja jest niezwykle groźna, skandaliczna, uderza w konstytucję, wiarę chrześcijańską oraz definicję rodziny i kobiety. – Ja sobie nie życzę, żeby ktokolwiek mnie wyzwalał z mojej tradycji i z mojej kultury, i z historii mojego narodu. To co tutaj proponujecie w tej konwencji, to jest dla nas wszystkich policzek – mówiła z trybuny sejmowej.
Fuszara: Walczycie z czymś, czego w ogóle w tej konwencji nie ma
Pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania prof. Małgorzata Fuszara przekonywała, że w konwencji jest wiele zapisów niezwykle istotnych dla ofiar przemocy, niektóre z nich już wprowadzono w związku z planowaną ratyfikacją, np. zmianę trybu ścigania gwałtu - z wnioskowego na urzędowy oraz zmiany w sposobie przesłuchiwania ofiar. Wskazała, że konwencja wprowadzi też do naszego porządku prawnego pojęcie przemocy ekonomicznej.
Podkreślała, że nieprzypadkowo konwencja wskazuje na związek przemocy z płcią, ponieważ ze wszystkich badań wynika, iż ponad 90 proc. dorosłych ofiar przemocy to kobiety. Odnosząc się do zarzutów posłów, zaznaczyła, że konwencja nie definiuje inaczej rodziny ani małżeństwa, ani związków partnerskich. Podkreśliła, że konwencja mówi o wykorzenieniu stereotypów opartych na niższości kobiety wobec mężczyzny. Jej zdaniem nie odnosi się to do naszego kraju, bo z naszej tradycji takie przekonanie nie wynika.
– Walczycie z czymś, czego w ogóle w tej konwencji nie ma – mówiła Fuszara.
Dyskusja na temat konwencji była bardzo burzliwa. Prowadząca obrady wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka zapowiedziała zwrócenie się do komisji etyki poselskiej w związku wypowiedzią Kempy podczas debaty. Kempa zarzuciła wicemarszałek, że ze względu na swoje poglądy nie potrafi zachować obiektywizmu podczas prowadzenia obrad. W jej ocenie w tym punkcie posiedzenie powinien prowadzić nowy marszałek Sejmu Radosław Sikorski.
Wielokrotnie głosami z sali przerywane były wypowiedzi Fuszary, Biedronia oraz Nowickiej, która po przekazaniu prowadzenia obrad innemu wicemarszałkowi, zabrała głos w debacie. Posłowie przeciwni konwencji polemizowali też z ław z wiceministrem sprawiedliwości Jerzym Kozdroniem, który odpowiadał na ich pytania.
Pod koniec sierpnia projekt ustawy ratyfikacyjnej poparły sejmowe komisje, choć PiS chciało odrzucenia go w pierwszym czytaniu, przekonując, że konwencja jest nacechowana ideologicznie, niezgodna z konstytucją i niepotrzebna, gdyż polskie prawo dostatecznie chroni przed przemocą. Choć większość posłów z komisji nie podzieliła obaw, okazało się, że na wniosek PiS punkt ten został wycofany przez ówczesną marszałek Sejmu Ewę Kopacz.
Konwencja budzi wiele kontrowersji. O jej ratyfikowanie od dawna apelują organizacje kobiece, broniące praw człowieka oraz pomagające ofiarom przemocy. Konwencję krytykuje natomiast m.in. prezydium Episkopatu Polski oraz organizacje prawicowe. Choć Kościół jest przeciwny przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, to nie może zaakceptować redefiniowania pojęcia płci, małżeństwa, rodziny - co zdaniem hierarchów zakłada konwencja. Biskupi nie zgadzają się również, aby w zapisach były sformułowania, że m.in. religia jest źródłem przemocy wobec kobiet. Hierarchowie obawiają się, że konwencja wprowadzi "ideologię gender".