Zakończyły się działania ratownicze po tym, jak do Wisły na wysokości miejscowości Sady (pow. nowodworski) wpadł lekki śmigłowiec. W wypadku ranne zostały dwie osoby. Mamy potwierdzone, że w środku maszyny nikogo więcej nie było - poinformował PAP w czwartek po południu rzecznik Mazowieckiego Komendanta Wojewódzkiego PSP mł. bryg. Karol Kierzkowski
Jak przekazała PAP Komenda Wojewódzka PSP w Warszawie, do wypadku doszło ok. godz. 14. Na wysokości ul. Promiennej w Sadach do Wisły wpadł lekki śmigłowiec Robinson. Jako pierwszy do rozbitków dotarł patrol policji rzecznej, który wyłowił rannych - mężczyznę i kobietę - z wody oraz przetransportował ich na brzeg.
Następnie rannych zabrało pogotowie; są w stanie ciężkim - mają potłuczenia i złamania. "Mężczyzna został zawieziony karetką do szpitala. Po kobietę z kolei przyleciało Lotnicze Pogotowie Ratunkowe" - powiedział PAP mł. bryg. Karol Kierzkowski.
Strażak dodał, że po wypadku śmigłowiec wystaje lekko z wody i znajduje się na środku Wisły. "Mamy potwierdzone, że w środku maszyny oprócz tych dwóch osób nikogo więcej nie było. Na szczęście na razie nie widać, aby wyciekało z niej paliwo lotnicze. Prewencyjnie będziemy jednak rozkładać zapory, które będą miały za zadanie ewentualne ograniczanie jakiś wycieków" - wyjaśnił.
Dodał też, że w tej chwili na miejsce jadą przedstawiciele Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Straż pożarna będzie postępować zgodnie z ich zaleceniami. "Czy ten śmigłowiec wydobyć, czy go pozostawić w wodzie - to będzie decyzja komisji. My jesteśmy gotowi do działań" - podkreślił Kierzkowski.
Poinformował także, że na miejscu obecnie pracuje około 40 strażaków, w tym płetwonurek. Jest też służba ratownicza z lotniska w Modlinie oraz policja.
Jak dowiedziała się PAP, maszyna, która wpadła do Wisły to prawdopodobnie szkoleniowy śmigłowiec, który leciał z lotniska z Modlinie.