- Trudno pomagać ukraińskiej armii w sposób doraźny, to powinna być pomoc długofalowa – ocenił minister obrony Tomasz Siemoniak.
- Pomoc Ukrainie powinna być bardziej długofalowa, żeby Ukraińcy mieli poczucie, że wchodzą do rodziny zachodnich armii, natomiast bardzo trudno jest rozmawiać o doraźnej, szybkiej pomocy. To jest jednak armia oparta o inny sprzęt, inną kulturę działania – powiedział szef MON w radiu PiN.
Pytany o apel premiera Arsenija Jaceniuka o nowoczesną broń, Siemoniak powiedział: „Kamizelki kuloodporne, hełmy – takie rzeczy łatwo się przekazuje, natomiast jeśli premier Jaceniuk użył kategorii broni precyzyjnej, to już są takie rzeczy, które doraźnie nie pomagają. Nawet do broni nie tak bardzo precyzyjnej trzeba ludzi szkolić miesiącami czy latami”.
Podkreślił, że widzi na Zachodzie, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych „rosnącą otwartość” w sprawie pomocy Ukrainie. Przypomniał kwietniową decyzję prezydenta Baracka Obamy, dopuszczającą dostawy broni nieśmiercionośnej. Wyraził przekonanie, że będzie to jedno z zagadnień poruszanych w ramach tematyki ukraińskiej na wrześniowym szczycie NATO w Walii.
Mówiąc o postulowanym przez Polskę zwiększeniu obecności wojskowej NATO w krajach brzegowych sojuszu szef powiedział, że „to Rosja rozpoczęła tę eskalację” i złamała postanowienia aktu NATO-Rosja, który mówi o nierozmieszczaniu znacznych sił w nowych państwach członkowskich. Podkreślił, że w przeciwieństwie do zapisu o broni nuklearnej „zapisy o obroni konwencjonalnej można różnie interpretować”.
Dodał, że „ważny jest głos części wojskowej”, a naczelny dowódca sił NATO w Europie gen. Philip Breedlove opowiada się za „widoczną obecnością” na wschodzie Europy. - To oczywiście wymaga decyzji politycznej, pieniędzy, ale wydaje mi się, że ten kierunek jest dość oczywisty i jeśli NATO poważnie myśli o bezpieczeństwie swoich członków, a nie mam co do tego wątpliwości, to w tę stronę pójdzie – ocenił.
CZYTAJ TAKŻE: