Powiedzieli o Prezydencie Trumpie. Donald Tusk na raz:
Szydzil z niego, wyśmiewali, deprecjonowali i kwestionowali. Robili to jawnie i do samego niemal końca kampanii 2024. Internet nie zapomina. Republika przypomni. Nie raz.
Immanuel Kant mawiał, że być prawdomównym (szczerym) we wszystkim, co wypowiadamy, jest świętym i bezwarunkowym nakazem rozumu, nakazem, którego nie można ograniczać żadnymi konwenansami. Dosadniej rzecz filozofa, z nieco innej perspektywy, ujął mistrz najkrótszej formy Jan Sztaudynger:
Utnij język, by poskromić mowę,
zanim ci język utnie głowę.
Wielu z tych, którzy są autorami słów wypowiedzianych o Donaldzie Trumpie, zanim został 47 prezydentem USA, życzyłyby sobie ich unicestwienia. Nie ze względu jednak na żal po głupocie własnej, ale na poczet swoich zysków, których wobec jego zwycięstwa 5 listopada, mogą już nie policzyć. Bo prawdą jest, że oni w jego zwycięstwo nie wierzyli. Zgubiła ich pycha, a dziś nie stać ich na odwagę, by przyznać się do własnych słów. To najwyższy stopnień braku odwagi. Dyskwalifikujący z życia politycznego.
Honorem byłoby się z tego życia wycofać, ale czy można liczyć na honor u ludzi, którzy nie mają odwagi przyznać się do własnych słów? Rolą mediów, w elementarnej odsłonie rzetelności dziennikarskiej, jest te słowa przypomniać. Przypominać nie tylko ze względu na wolę tworzenia fikcji przez niektórych polityków, ale przede wszystkim przez wzgląd na czystość debaty publicznej i dobro państwa, w którym debata ta ma miejsce. Dla niektórych państwa będącego Ojczyzną.
Źródło: Republika