Polityka prorodzinna jest dla mnie priorytetem. Posiadam rodzinę wielodzietną i jestem dumną matką dwóch dorosłych synów i córki. Dlatego wszystko, co może stanowić zagrożenie dla rodziny, jest w centrum mojej uwagi jako polityka – mówi w rozmowie z Adrianem Siwkiem Ewa Wendrowska, kandydatka z list Prawa i Sprawiedliwości do Sejmu.
Jest Pani znanym i cenionym w Tomaszowie Mazowieckim lekarzem, przez 12 lat była Pani radną powiatu, przez ostatni rok radną Sejmiku Województwa Łódzkiego. Dlaczego postanowiła Pani spróbować swoich sił w wielkiej polityce?
Tomaszów Mazowiecki potrzebuje parlamentarzysty. Mimo że od 12 lat najpierw jako radna powiatu tomaszowskiego, a potem jako radna Sejmiku Województwa Łódzkiego staram się wspierać projekty dla mojego miasta, trudno jest momentami przebić „szklany sufit”, jakim jest brak bezpośredniego dotarcia do instytucji centralnych. Liczę, że zmienię to, zdobywając mandat posła jako kandydatka Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry.
Zawsze podkreśla Pani silny związek z Tomaszowem Mazowieckim, a w Pani programie pojawiają się głównie kwestie lokalne. Co chciałaby Pani zrobić dla swojej małej ojczyzny?
Są dwa palące problemy. Pierwszy to brak obwodnicy miasta. Cały tranzyt przejeżdża przez Tomaszów, rujnując nasze drogi. Drugi to szpital. Obecny gmach służy już ponad pół wieku i więcej kosztują jego remonty niż postawienie nowoczesnego obiektu na miarę XXI w. Koalicja PO-PSL pozostawiła wiele placówek medycznych w opłakanym stanie. Choćby szpital w Skierniewicach, który był już na skraju bankructwa. Dzięki moim zabiegom udało się uzyskać dodatkowe środki z budżetu województwa oraz innych źródeł. Szpital otrzymał szansę na przywrócenie płynności finansowej i dalszy rozwój. Teraz czas na Tomaszów. Ale do tego potrzeba większego wsparcia.
Które kwestie polityki społecznej są dla Pani najważniejsze?
Polityka prorodzinna jest dla mnie priorytetem. Posiadam rodzinę wielodzietną i jestem dumną matką dwóch dorosłych synów i córki. Dlatego wszystko, co może stanowić zagrożenie dla rodziny, jest w centrum mojej uwagi jako polityka. Uważam, że to rodzice powinni mieć wpływ na wychowanie swoich dzieci, a nie ideolodzy gender czy LGBT. Dlatego jeszcze jako radna powiatu wskazywałam na zagrożenia, jakie mogą płynąć z indoktrynacji dzieci prowadzonej przez te środowiska m.in. w szkołach.
Jest Pani lekarzem, więc nie są Pani obce problemy służby zdrowia. W jaki sposób chciałaby Pani je rozwiązać?
Jestem za poszanowaniem życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci. Zarodek in vitro to po prostu człowiek. W kriokonserwacji te zarodki ludzkie w 70–90 proc. po prostu giną. A bezpłodne pary mają alternatywę – już na początku kadencji sejmiku, którego jestem radną, uruchomiono wielki program leczenia niepłodności. Przekonałam łódzkich polityków, by z 2 mln zł, które koalicja PO-PSL planowała wydać na program in vitro, połowę przeznaczyć właśnie na leczenie bezpłodności. Dzięki dobrej współpracy z Ministerstwem Zdrowia resort dołożył do łódzkiego programu dodatkowe 2 mln zł. Dzięki wsparciu resortu zdrowia pacjenci z rzadkimi chorobami mają większe szanse na leczenie niż wcześniej. Terapia jednego pacjenta przy rdzeniowym zaniku mięśni kosztuje miliony. Dzięki refundacji dziś każdy pacjent cierpiący na tę chorobę ma szansę z niej skorzystać. To dobry kierunek, który chcę wspierać jako posłanka.
Gdy zostanie Pani posłem, będzie Pani przyjmowała pacjentów?
Zapewniam, że gdy zostanę posłem, nadal będę w regionie, nadal będę lekarzem, bo to jest moja podstawowa misja, którą realizuję w życiu.