Nastały dobre czasy dla Kościoła Katolickiego w Polsce. I nie piszę tego ironicznie czy prowokacyjnie. Ostatnie wydarzenia w postaci bezprecedensowych ataków na instytucje Kościoła, budynki sakralne i administracyjne oraz poszczególne osoby duchowne uzewnętrzniły tylko, to co od pewnego czasu miało miejsce, tylko w postaci bardziej „wysublimowanej” i rozciągniętej czasowo.
Przyczyn tego jest wiele, główne to: laicyzacja społeczeństwa, modernistyczne trendy zewnętrzne i wewnętrzne, oczywiście brak lustracji duchowieństwa, słabość formacji duchowej oraz nad aktywność świecka czyli cała masa księży zajmujących się turystyką pielgrzymkową, działalnością charytatywną, naukową lub biznesową, powróciła też symonia. Tych, których próbowali protestować przeciwko temu lub dopuścili się krytyki w różny sposób „zgnojono”. Do tego należy dodać konformizm, tchórzostwo oraz brak autorytetu wielu hierarchów kościelnych, nawet tak podkreślany przez lewaków „sojusz ołtarza i tronu” wydaje się fikcją, bo wielu wpływowych ludzi Kościoła jawnie wspiera opozycję i ludzi, którzy są jego wrogami! „Leżą” homiletyka i katechetyka, wysłuchanie dobrego kazania graniczy z cudem! Wierni często otrzymują zamiast „Słowa Bożego” niestrawną papkę banałów, siejącą zamęt i zwątpienie w ich sercach i umysłach, gorszeni są korupcją, gdzie za kilka złotych można zorganizować kościelny pogrzeb nawet niewierzącemu czy jawnie siejącemu zgorszenie! Zamiast konkretnej propozycji dla młodzieży z jasnymi, oczywistymi i „twardymi” ewangelicznymi zasadami, zaserwowano jej mieszankę sacro-polo, teorię „pustego piekła” czyli odpowiednik owsiakowego „róbta co chceta” a na końcu tą „wspaniałą” młodzież wyniesiono na ołtarze... Z drugiej strony pojawiły się ruchy mesjanistyczno – wizjonerskie z całą bandą szamanów, „proroków”, uzdrowicieli i mesjaszy, którym bliżej do białej lub czarnej magii niż do chrześcijaństwa. Dlaczego mimo tego jestem optymistą?! Bo już w „Starym Testamencie” Syrach głosił: „Bo w ogniu doświadcza się złoto, a ludzi miłych Bogu - w piecu utrapienia”! Mój Kościół zawsze wychodził z tego typu próby mocniejszy. Pamiętajmy o słowach „Kazania na górze” w szczególności tych: „Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami”. Zaś dla siewców nienawiści, skierowane są inne słowa: „Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. Uważajcie na siebie”!