Nie ma głupoty, której - z kamiennymi twarzami - nie wygadywaliby polscy dziennikarze, byle tylko uderzyć w Kościół, albo konkretniej w ojca Tadeusza Rydzyka. I nie inaczej jest z tekstem „Wprostu”, którego „ustalenia” przedrukowali dzisiaj dziennikarze „Super Expressu” - pisze Tomasz Terlikowski.
Cóż takiego ustalili dziennikarze? Otóż, że ich zdanie, ojciec Rydzyk zajłąby 83 miejsce w rankingu najbogatszych Polaków. Majątek, jakim, rzekoma ma on dysponować, szacują zaś na 339 milionów złotych. Kłopot z tymi wyliczeniami jest tylko taki, że z rzeczywistością nie mają one nic wspólnego, a dowodzą jedynie taniego antyklerykalizmu.
Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Otóż tak się składa, że ojciec Rydzyk nie ma majątku. Żadnego. Nic do niego nie należy. A instytucjami, których wartość wyliczają autorzy tekstów, jedynie czasowo zarządza. Stworzył je, zbudował, a teraz nimi kieruje, ale nie są one jego własnością. Jedna decyzja przełożonych i ojciec Rydzyk jest gdzie indziej i robi, co innego, a majątkiem, który mu został dziennikarsko przypisany, zarządzałby wtedy zupełnie kto inny.
Autorzy tekstu we „Wprost” nawet, gdzieś to półgębkiem, na końcu, przyznają, bo napisali, że zakonnik mieszka w celi w domu zakonnym, i nie ma ani maybacha, ani helikoptera, a żyje, ubiera się i je bardzo skromnie. Tyle, że nie dostrzegli, że wynika to ze ślubów, które oznaczają także, że wszystkie zbudowane instytucje nie są i nie mogą być własnością redemptorysty. A może jeszcze gorzej, oni to doskonale wiedzą, a wypisują takie bzdury, bo wiedzą, że nic tak nie złości Polaków, jak bogactwo księży i nic nie buduje antyklerykalizmu mocniej niż właśnie ono.
Lekkie podkręcenie faktów, kilka kłamstewek i gotowe. Mamy nową falę hejtu. A że to nieprawda, że instytucje wcale nie należą do ojca Rydzyka, i że idąc dalej tym tropem można uznać Andrzeja Dudę za najbogatszego Polaka, bowiem… kieruje on całą Polską, to już nie ma znaczenia. Antyklerykalizm, nawet idiotyczny, zawsze dobrze się sprzeda.