Tomasz Lis, niegdyś redaktor naczelny Newsweeka, którego niemiecki pracodawca "pogonił" z pracy, jest bardzo aktywnym komentatorem rzeczywistości na platformie X. Jest przy tym bardzo przewidywalny, jego polityczny świat mieści się w jednym zdaniu - "kochać PO, nienawidzić PiS".
Jak łatwo się domyślić, Lis był zdecydowanym przeciwnikiem Donalda Trumpa. W czasie kampanii wyborczej zamieszczał obelżywe wpisy, ocierające się wręcz o sprawę sądową, choćby określając Trumpa pedofilem. Na jego szczęście nikt w sztabie kandydata Republikanów nie zawracał sobie raczej głowy upadłą gwiazdą polskiej żurnalistyki, ulubionym dziennikarzu Donalda Tuska.
Wiadomość o klęsce (bo trudno tu mówić o porażce) Kamali Harris z Trumpem wręcz "zagotowala" krew w żyłach pana Tomasza. Czarę goryczy przelała jednak część polskich posłów, którzy w Sejmie mieli czelność skandował nazwisko prezydenta - elekta USA, którego gorąco popierali. Tego Lis ścierpieć nie mógł, ruszył więc do ataku na X.
Skandowanie w sejmie "Donald Trump", to jest dokładnie to co Sikorski celnie nazwał kiedyś "murzyńskością". Przy czym kolor skóry Trumpa i skandujących jest tu nieistotny. Pańszczyźniani chłopi skandują nazwisko swojego pana. Żałosne - rozpoczął pouczanie.
PiS-owcy i konfederokacapi w jednej z najbardziej żenujących scenek w historii polskiego parlamentaryzmu, skandowali "Donald Trump", bo jeszcze nie mogą otwarcie skandować "Putin", tak jak ich przodkowie, którzy kiedyś skandowali "Katarzyna" - dodał wkrótce Lis.
Riposta ze strony internautów przyszła jednak błyskawicznie i nie da się ukryć, że była bardzo celna. Na razie Lis nie odpowiedział, można być jednak prawie pewnym, że ciąg dalszy nastąpi...
Źródło: x.com
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.