Kierowcy tirów wyjechali na polskie drogi w ramach protestu przeciwko płacy minimalnej. Ich zdaniem Ustawa o płacy minimalnej w Niemczech i rosyjskie embargo prowadzą do upadku branży transportowej w Polsce. Protest rozpoczął się o godz. 10.00.
Jak donosi rmf.24.pl, transportowcy z Lubelszczyzny dotkliwie odczuwają skutki rosyjskiego embarga na polską żywność, z kolei w małopolskich Niepołomicach, przed niemiecką fabryką samochodów ciężarowych, w proteście wzięło udział ponad 50 tirów.
Akcje protestacyjne odbywają się na ternie całej Polski: w Kołbaskowie, Jędrzychowicach, Gubinie, Olszynie, Międzyrzecu Podlaskim, Białej Podlaskiej, Łukowie, Siedlcach, Łosicach, Koroszczynie, Choroszczy, Rzeszowie, Bydgoszczy, Natolinie, Sochaczewie, Radomiu, Ostrowi Mazowieckiej, Ostrołęce.
Jak mówią przewoźnicy, ich protest wynika z eliminowania ich z rynku europejskiego przez działania władz niemieckich, nierespektowania zasad uczciwej konkurencji przez Rosję oraz bierności rządu, który ich zdaniem nie chroni interesu polskich przedsiębiorstw.
"Cierpliwość przewoźników wyczerpała się. Niemcy, łamiąc prawo europejskie, każą stosować w polskich przedsiębiorstwach transportowych niemieckie stawki wynagrodzeń, a nawet prowadzić dokumentację w języku niemieckim. Na drugim końcu Europy Rosjanie wprowadzają regulacje prawne mające wyeliminować polskich przewoźników z rynku. Polski rząd jest wobec tych praktyk bezradny i nie potrafi zapewnić branży żadnej realnej osłony. Przewoźnicy bez niczyjej pomocy zbudowali silny, liczący się w Europie, sektor gospodarki. Nigdy nie wyciągali ręki po pieniądze z budżetu. Nadal ich nie chcą. Oczekują jednak od rządzących w Polsce, że ci nie pozwolą zmarnować efektów ich ciężkiej pracy. Kłopoty polskich przewoźników mają dziś wiele źródeł. Od szkodliwej działalności rządów innych państw po brak skuteczności rządu polskiego" – napisali na swojej stronie organizatorzy protestu.