Mecenas Roman Giertych snuje teorie spiskowe. Były wicepremier w rządzie PiS, obecnie - nadworny adwokat polityków Platformy Obywatelskiej pozwolił sobie odgrzać starego "kotleta" z początków pandemii koronawirusa.
Przypomnijmy, że na przełomie lutego i marca politycy Platformy Obywatelskiej przekonywali, że w Polsce przypadki koronawirusa już są, ale rząd je ukrywa. Później - że brakuje testów.
Roman Giertych dokonał combo tych dwóch teorii spiskowych. Według mecenasa, ukrywać to rząd dopiero zacznie. Po co? Aby przeprowadzić wybory prezydenckie normalnie, w lokalach.
– JK już wie, że na wybory korespondencyjne nie ma szans. Będzie więc chciał, aby odbyły się normalne. W lokalach wyborczych. Dlatego będą potrzebowali gwałtownego spadku zakażeń, który jest do osiągnięcia jedynie poprzez radykalne zmniejszenie testów – napisał na Twitterze adwokat.
Na opozycji robi się zatem coraz ciekawiej, a Giertych po raz kolejny udowadnia, że sprawdziłby się w gatunku political fiction. Wszak prawnik już od pięciu lat nieprzerwanie wieszczy upadek rządu PiS, z podobnym zapałem wieścił przegraną w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych, a dziś odświeża nieco już wyświechtaną teorię spiskową opozycji.
Swoją drogą, rozumiemy, że zwykli zjadacze chleba mogą się nudzić podczas narodowej kwarantanny, ale żeby nudzili się tak wybitni adwokaci i to aż do tego stopnia?
JK już wie, że na wybory korespondencyjne nie ma szans. Będzie więc chciał, aby odbyły się normalne. W lokalach wyborczych. Dlatego będą potrzebowali gwałtownego spadku zakażeń, który jest do osiągnięcia jedynie poprzez radykalne zmniejszenie testów.
— Roman Giertych (@GiertychRoman) April 27, 2020