Po tym, co się dzieje, po tym, jak brutalnie jesteśmy atakowani, można się spodziewać, że takie są zamiary oponentów, żeby kampanię prowadzić w taki sposób. Zapewniam jednak, że my się nie damy i będziemy po prostu narzucali inne, wyższe standardy - mówi w wywiadzie dla "GPC" Jolanta Turczynowicz-Kieryłło.
Czy wchodząc w wielką politykę, spodziewała się Pani aż takiego hejtu i fake newsów? Mam na myśli ostatnią publikację „Gazety Wyborczej”.
Rzadko człowiek spodziewa się ataku, jeśli jest on zupełnie bezprawny albo narusza prawo do prywatności i bezpieczeństwa rodziny. Nie spodziewa się tego od dziennikarzy, bo w stosunku do nich panuje powszechne przekonanie o misyjności tego zawodu i wartościach, jakie powinien ze sobą nieść, a przynajmniej o neutralności publikacji i rzetelności. Absolutnie nie spodziewałam się, że „Gazeta Wyborcza” może doprowadzić do tego, iż w artykule sprawca, czyli osoba, która w nocy napadła na dziecko i matkę, zostanie przedstawiony jako bohater. Jestem zaskoczona, że można w ogóle porównywać matkę broniącą w nocy dziecka, ze sprawcą, który dokonuje takiej napaści, i eksponować, naśmiewać się z tego, w jaki sposób matka broni własnego dziecka. Tytuł tego tekstu był jednoznaczny. Jeśli chodzi o standardy dziennikarstwa, to ten artykuł jest właściwie nawoływaniem do stosowania przemocy. To jest coś, czego absolutnie nie akceptuję, tym bardziej że człowiek, który dokonał napaści, jeszcze przez wiele dni później nas hejtował. Osoba, która dokonała ataku, jest znana ze swojej działalności, wielokrotnie była opisywana w mediach. Nie mam wątpliwości, że była to po prostu prowokacja, a całe to wydarzenie było po prostu zaplanowane.
Cały wywiad przeczytasz w dzisiejszym wydaniu "GPC".