- To 10%, które przybyło PO, jest odebrane Nowoczesnej i ten stary elektorat PO zabrany przez N zrozumiał, że nie warto inwestować w partię Petru. W PO mówi się, że teraz Schetyna musi odbierać elektorat PiS, stąd pewne socjalne przymiarki Schetyny - powiedziała w "Saloniku politycznym" Joanna Miziołek. Gośćmi Rafała Ziemkiewicza byli również Łukasz Warzecha oraz Stanisław Janecki.
Wirtualna rzeczywistość sondaży
- Sondaże uważam za rzeczywistość wirtualną, miesiąc temu mieliśmy sondaże, że PO przybliża się do PiS-u, potem PiS zamówił badania i te same pracownie pokazały, że PiS ma dużo większe poparcie. Teraz TVN zamówił sondaże i mamy, że PO przegania PiS – przypomniał Rafał Ziemkiewicz.
- Elektorat czuje się zaniepokojony. Wzrost PO jest już pewną tendencją - to kolejny sondaż, który to pokazuje. Jest to sygnał dla obozu rządzącego. Jest to premia za Tuska, choć myślałam, że wotum nieufności i wystąpienie Schetyny sprawi, że PO spadną słupki. Tak się nie stało. Schetyna dostał premię niezasłużona za Tuska. To 10%, które przybyło PO, jest odebrane Nowoczesnej i ten stary elektorat PO zabrany przez N zrozumiał, że nie warto inwestować w partię Petru. W PO mówi się, że teraz Schetyna musi odbierać elektorat PiS, stąd pewne socjalne przymiarki Schetyny – zauważyła Joanna Miziołek.
- Ja mam wątpliwości, że PO ma szansę odbić elektorat PiS. PiS wygrał też dzięki temu, że potrafił sięgnąć z centrum, potem się jednak od centrum odwrócił całkowicie. PO musiałaby sięgnąć do centrum, po przez ten czas była odwrócona do skrajnej antyPiS-owskiej strony. Nie opierałbym się na tym sondażu, ale widoczna jest nieznacznie spadkowa tendencja PiS i przepływ elektoratu Nowoczesnej do PO – stwierdził Łukasz Warzecha. - Odezwały się pojawiające się wcześniej głosy, że ośrodki opinii publicznej powinny zgodzić się na jednolity standard badań, zawsze tej samej próby, doważania według tego samego schematu – dodał.
- Myślę, że media by straciły, gdyby nie cyrk z sondażami - skwitował Rafał Ziemkiewicz.
- Sondaże mnie nie grzeją, ale tendencja jest oczywista. W związku ze stratą Nowoczesnej jest przekonanie, że jest tylko jedna siła opozycyjna, jest przekonanie, ze PO przestała być partią, która zdycha. Pojawiło się poczucie, że jest wreszcie stabilna opozycja. Czynnik, który decyduje o obiektywnym wzroście PO to Tusk jako kandydat na prezydenta. Perspektywa posiadania kandydata, który może wygrać, jest wzmacniająca – zauważył Stanisław Janecki.
"Teraz PO będzie chciała pokazać dominację"
- Czy nie chodzi o to, by odpowiednio przygotować grunt, bo na 6 maja opozycja się mobilizuje na marsz. Jak patrzę, w TVN jest straszny entuzjazm – Tusk już został prezydentem w 2020, PO wygrała wybory. Czy nie jest to medialna kampania, by tysiące ludzi ściągnąć do Warszawy – pytał Ziemkiewicz.
- W ostatnich takich demonstracjach od dłuższego czasu pojawiała się pewna stała liczba. Gdyby w kolejnym momencie, gdy opozycja się już zebrała, było tyle samo albo mniej osób, byłoby to uznane za porażkę. Przy poprzednich demonstracjach dominacja PO nad resztą opozycji nie była tak widoczna i były tam różne siły. Teraz być może PO będzie chciała pokazać tę dominację – zaznaczył Warzecha.
- To ewidentne nawiązanie do błękitnego marszu Tuska z 2007 – podkreślił Janecki.
- Tusk nie do końca jest przekonany i stara się dystansować. Nie wiem, czy takie podgrzewanie, że Tusk będzie kandydował przekuje się na oto że będzie realnym kandydatem. On zna smak porażki w wyborach i też nie jest pewne, żeby wygrał wybory w 2020. Dużo ryzykuje startując na prezydenta za trzy lata – dodała Miziołek.