Mec. Tomczyński: Wielkie partie powinny dostrzec tzw. swojego chłopa, który chce dobrze dla gminy
— Partia rządząca zawłaszczy samorządy, ale tylko jeśli wygra wybory. Żadna ordynacja demokratyczna nie gwarantuje nikomu zwycięstwa w wyborach i całe szczęście, bo wtedy chodzenie na wybory byłoby bez sensu — mówił radca prawny na antenie Telewizji Republika. Gościem Marcina Bąka w „Wolnych głosach po południu” był mec. Adam Tomczyński.
Komisja nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw z zakresu prawa wyborczego rozpoczęła we wtorek rozpatrywanie projektu PiS zmian w Kodeksie wyborczym.
Sejmowa komisja nie zgodziła się na wnioski opozycji o odrzucenie w całości projektu PiS zmian w Kodeksie wyborczym oraz o odroczenie prac komisji. Opozycja domagała się też m.in. wysłuchania publicznego, przedstawienia opinii konstytucjonalistów oraz stanowiska rządu ws. zmian w prawie wyborczym.
— Partia rządząca zawłaszczy samorządy, ale tylko jeśli wygra wybory. Żadna ordynacja demokratyczna nie gwarantuje nikomu zwycięstwa w wyborach i całe szczęście, bo wtedy chodzenie na wybory byłoby bez sensu. Faktem jest, że teraz tzw. swój chłop będzie miał trudniej. To często dobry człowiek, który nie przynależy do żadnej partii, ale troszczy się o mieszkańców, ich życie społeczne, a czasem nawet do budowy kościoła się dołoży — stwierdził radca prawny w rozmowie z Marcinem Bąkiem.
— Tutaj jest uwaga do wielkich partii, aby takich ludzi dostrzegli. Nie każdy Kowalski będzie chciał zapukać do Prawa i Sprawiedliwości czy innej części Zjednoczonej Prawicy. To partia powinna obserwować zdolnych ludzi i szukać nowych talentów, którzy bez wątpienia są im potrzebni — kontynuował mec. Tomczyński.
— Bardziej boje się czegoś innego. Do tej pory mieliśmy tzw. komitety burmistrzowskie, więc jeśli to nowy kandydat, nie ma w tym nic złego. Jednak jeśli to jest człowiek, który walczy o piątą kadencje, zna wszystkich w gminie i wszystko od niego zależy, to rzeczywiście nie wygra żadna partia, a jedynie ten właśnie komitet i lepiej nie będzie. Burmistrz po czterech kadencjach jest tak obrośnięty piórkami, że w ogóle nie myśle o swojej gminie tylko o własnych, egoistycznych korzyściach — stwierdził gość „Wolnych głosów po południu”.
— Dwie kadencje to dobry pomysł, chociaż nie jeden z tych, o który bym się mocno bił. Jednak układy i układziki — szczególnie w małych gminach — powinny zostać przecięte. To bardzo negatywne zjawisko, gdy jeden burmistrz czy prezydent jest odpowiedzialny za wszystko przez bardzo długi czas. Później już wszystko od niego zależy i siłą rzeczy miasto chce jego wyboru, ponieważ układa stołki określonym ludziom i urzędnikom — dodał Adam Tomczyński.