Jak to dobrze jest duchownemu archidiecezji krakowskiej, gdy ma brata posła z PO – pisze ks. Tadeusz Isakowski-Zaleski. Duchowny we wpisie poświęconym ks. Kazimierzowi Sowie, zwraca uwagę, że w przeciwieństwie do ks. Jacka Międlara, ten za swoja aktywność polityczną nie ponosi żadnej konsekwencji, a przełożeni w ogóle w jego sprawie nie interweniują.
Ks. Isakowicz-Zaleski opublikował na Facebooku zdjęcia przedstawiające ks. Kazimierza Sowę u boku m.in. Tomasza Lisa. Fotografie zostały wykonane we Francji, gdzie obaj panowie przyjechali na mecz reprezentacji Polski. Stały się one okazją dla ks. Isakowicza-Zaleskiego do pochylenia się na osobą znanego ze swojego zaangażowania politycznego "księdza z TVN-u".
"Jak to dobrze jest duchownemu archidiecezji krakowskiej, gdy ma brata posła z PO. Zamiast duszpasterzować na parafii lub zajmować katechizacją czy działalnością charytatywną można sobie pohulać z Tomaszem Lisem i ferajną we Francji" – pisze duchowny. "Na dodatek, może też dobrze zarabiać na etacie. I to nie tylko w TVN, ale w biznesie" – dodaje.
Ks. Isakowicz-Zaleski, pyta na takie zachowanie ks. Sowy jego przełożeni. Od razu sam jednak na to pytanie odpowiada: "Tradycyjnie nic, bo "na szczęście" nie jest związany z prawicą jak ks. Międlar czy ks. St. Małkowski".
Kończąc swoją refleksję, duchowny stwierdza, że taka postawa jest czytelnym przesłaniem przed Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie.
Cóż dodać? Taka to sprawiedliwość...